piątek, 19 stycznia 2018

Rozdział XV

-Anze! - Krzyknęłam głośno, aby chłopak mógł mnie doskonale usłyszeć. Mieszkał u mnie od trzech dni a ja już go miałam dosyć. Gdyby nie świadomość, że lada dzień sobie wyjedzie na kolejne zawody i będę miała spokój to już dawno bym go stąd wyrzuciła.
-Co? - Zapytał zirytowany. No tak, bo przecież wylegiwanie się na kanapie i oglądanie telewizji jest ważniejsze niż posłuchanie przez chwilę swojej dobrodusznej siostry, która pozwala mu korzystać ze wszystkich wygód w tym domu.
-Widziałeś gdzieś moje kluczyki od samochodu? W tym bałaganie nie mogę ich znaleźć. - Oczywiście cały ten nieład panujący w domu to wina Anze. Rozrzuca wszystkie swoje rzeczy po całym mieszkaniu i nic nie odkłada na miejsce. Już nie wspomnę o niepozmywanych naczyniach i jedzeniu, które ciągle wyżera z mojej lodówki. Hmm... a gdyby tak podkablować trenerowi?
-Tutaj są. - Wyciągnął je z kieszeni i rzucił w moją stronę. Gdyby nie mój dobry refleks to pewnie bym nimi oberwała prosto w twarz. Przecież on mógł mi coś zrobić. I to ma być brat? - Zapomniałem odwiesić na miejsce. - Odparł widząc moją minę.
-Chcesz mnie zabić? A tak poza tym to kto ci pozwolił je ruszać? Nie nauczono cię, że cudzych rzeczy się nie bierze?
-Oj tam, oj tam. Przesadzasz. Pojeździłem sobie trochę po mieście i odstawiłem ci samochód na miejsce. Nic się takiego nie stało. - Mówił tak, jakbym była jakąś histeryczką.
-Zaraz mnie szlag na miejscu trafi. - Powiedziałam bardziej do siebie. - Wychodzę, a jak wrócę to ma być tu wysprzątane na błysk, bo jak nie to wylecisz z tego domu na kopach!!! - Trzasnęłam na odchodne drzwiami i pojechałam do mojego rodzinnego domu, przy okazji pewnie łamiąc dużo przepisów drogowych.
Od razu po zaparkowaniu samochodu mogłam ujrzeć moją mamę stojącą w oknie i przypatrującą się, kto raczył ją odwiedzić. Uśmiechnęłam się w jej stronę i uniosłam dłoń w celu pomachania. Nie czekając dłużej skierowałam się w stronę drzwi wejściowych, wcześniej otrzepując buty ze śniegu. Kiedy znalazłam się już w środku, moja rodzicielka od razu rzuciła mi się na szyję obdarowując mnie całusami.
-Dobrze, że przyjechałaś. - Trochę zaniepokoiły mnie jej słowa, dlatego postanowiłam upewnić się, czy oby na pewno wszystko w porządku.
-Stało się coś? - Próbowałam się czegoś dowiedzieć.
-Nie, po prostu cieszę się, że przyjechałaś. Dawno się nie widziałyśmy. - Wywróciłam oczami na te słowa. Tydzień to w końcu nie jest tak dużo. Prawda? - No nie rób tych swoich min tylko rozbieraj się. Nie będziemy przecież rozmawiać w przedpokoju. - Moja mama udała się do kuchni, a ja zaczęłam pomału zdejmować kurtkę.
-Tak właściwie to przyjechałam, bo musimy poważnie porozmawiać. - Powiedziałam nieco głośniej, aby mnie usłyszała. Po chwili jednak wybiegła z kuchni jak poparzona i złączone dłonie przystawiła sobie do twarzy.
-Matko święta! Ty jesteś w ciąży?! - Od razu znieruchomiałam i otworzyłam szerzej oczy. Nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, że kiedyś mogę mieć z kimś dziecko, a tu teraz moja własna matka wyskakuje mi z takim tekstem.
-Co? - Powiedziałam odruchowo. Po chwili panującej ciszy postanowiłam to obrócić w żart. - Jejku, pewnie znowu przytyłam. - Zaczęłam przeglądać się w lustrze wiszącym na ścianie.
-Czyli nie jesteś w ciąży? - Próbowała się upewnić.
-Nie. - Odpowiedziałam momentalnie. - Nie rozumiem skąd ci to w ogóle przyszło do głowy. - Skierowałam się do mojego ulubionego pomieszczenia w tym domu, a mianowicie do kuchni. Zawsze gdy tu przyjeżdżałam to czekało na mnie coś dobrego.
-No wiesz, tyle ostatnio się mówi o tobie i o... - Domyślałam się jak to się skończy, dlatego nie pozwoliłam jej skończyć.
-Nie kończ. Powiedziałam ci raz co o nim sądzę i nie wracajmy do tego. Ten osobnik nie popsuje mi dzisiejszego dnia. Już wystarczająco dobrze zrobił to Anze. - Usiadłam przy kuchennym stole, co też uczyniła moja mama. Spojrzałam się na moje palce u rąk a następnie przeniosłam wzrok na moją towarzyszkę. - Właściwie to przyszłam o nim porozmawiać. O co wam poszło? - Zadałam pytanie, które siedziało w mojej głowie już od jakiś trzech dni.
-Nie rozumiem o czym mówisz. - Tylko tyle? Nie wysilałabym się, żeby przyjeżdżać tu tylko po to, aby otrzymać taką odpowiedź. Muszę dowiedzieć się wszystkiego.
-To może prosto z mostu. Co on takiego zrobił, że go wyrzuciliście z domu? - Popatrzyłam w oczy mojej mamy i zauważyłam niepokój malujący się na jej twarzy.
-Nikt go przecież nie wyrzucał. - Zmarszczyłam czoło. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy on na prawdę posunąłby się do takiego kroku, aby mnie oszukać? Tylko dlaczego?
-Jak to?
-Powiedział, że zaproponowałaś mu wspólne mieszkanie, a on przystał na tą propozycję, bo stwierdził, że musi ci być smutno tak mieszkać samej. - Słuchałam wszystkiego dokładnie i analizowałam sens. Po chwili jednak do mnie dotarło, jak bardzo mój brat ma u mnie przechlapane. Nie chciałabym być w jego skórze, gdy go spotkam. - Uważam, że to był dobry pomysł z twojej strony. Masz duże mieszkanie, sprzątania pewnie też dużo. Przyda ci się ktoś do pomocy w ogarnięciu tego.
-Mamo. Błagam. - Powiedziałam z wyczuwalną kpiną. W głowie mi się nie mieściło to wszystko. - On i sprzątanie? Na prawdę w to wierzysz? Ja mu nie proponowałam, żeby się do mnie wprowadzał. Wmówił mi, że go z domu wyrzuciliście. Odkąd u mnie jest to nic nie robi tylko ciągle siedzi przed telewizorem albo gra na Playstation. - Widząc minę mojej mamy postanowiłam już nie wspominać o bałaganie, który pozostawia po sobie.
-Eh, w takim razie powiedz mu, że ma wracać do domu. Już my z ojcem sobie z nim porozmawiamy. - Po usłyszeniu tych słów zrobiło mi się trochę szkoda mojego brata, zważywszy na fakt, że dobrze wiem jak wygląda taka "rozmowa" z naszymi rodzicami. Sama kiedyś nie byłam najgrzeczniejsza i często bywałam jej uczestnikiem.
-To na prawdę nie będzie konieczne. Jak tylko wrócę do domu to wszystko sobie z nim wyjaśnię.  - Próbowałam jakoś załagodzić sytuację.
-No skoro tak mówisz. - Westchnęła, ale dało się wyczuć niepewność w jej głowie.

1 komentarz:

  1. Dopiero teraz czytam, ale jednak pozostawię po sobie jakiś ślad. Zachowanie Anzego jest troszkę hm... Irytujące?? Mam nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie i nasza bohaterka wyjaśni sobie z nim wszystko bez jakichkolwiek kłótni.

    OdpowiedzUsuń