niedziela, 24 września 2017

Rozdział I

Dlaczego się na to zgodziłam? Nienawidzę skoków narciarskich, a jednak mój brat - Anze Lanisek przekonał mnie abym z nim pojechała na weekend do Kuusamo. Jest to miejsce, w którym odbywa się w tym roku rozpoczęcie sezonu. I tak pewnie cały ten czas spędzę w hotelowym pokoju, albo na spacerowaniu po okolicy. Zanudzę się chyba na śmierć. Po co dałam się w to wkręcić, przecież ja tu nawet nikogo nie znam, oprócz mojego brata. Kurde, przecież nie mogę przeleżeć na tym cholernie wygodnym łóżku całego weekendu. Kiedyś w szkole to aż się prosiło o chociażby jeden dzień wolnego, a tutaj mam trochę więcej i nie mogę tego zmarnować. Muszę kogoś tu poznać, bo inaczej zgon z powodu użalania się nad sobą będzie gwarantowany.
Usłyszałam otwierające się drzwi od mojego pokoju. Szybko skierowałam głowę w tamtą stronę i ujrzałam młodego chłopaka.
-Co ty tu robisz? - Zapytał mnie, ale to chyba ja powinnam skierować to pytanie do niego.
-Leżę. - Powiedziałam ze stoickim spokojem. Kurde nie będę się tłumaczyć przed jakimś małolatem.
-To widzę, ale czemu w moim pokoju? - Czy on jest jakiś chory na umyśle? A może mi się tak tylko wydaje. Sama już nie wiem.
-Jakim twoim pokoju? Coś ci się chyba pomyliło chłopczyku. - Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed nim, krzyżując ręce na piersi.
-Ej! Nie mów tak do mnie! - Wzruszyłam tylko ramionami na jego słowa. Nic nie odpowiedziałam, więc po chwili postanowił przerwać ciszę. - Ale ty tak na poważnie masz tu pokój?
-No a nie widać? Ślepy jesteś? - Zrobiłam srogą minę w jego kierunku. Przysięgam tu i teraz, że jak za chwilę stąd nie wyjdzie to walnę go w twarz poduszką, żeby chociaż na chwilę się uciszył, i może w końcu stąd poszedł.
-No ale, skoro ty tu masz pokój i ja mam tu mieć pokój to trzeba iść do recepcji wyjaśnić to nieporozumienie. - Jeżeli ten chłopak myśli, że z nim gdziekolwiek pójdę, to jest w błędzie, bo ja nie mam najmniejszego zamiaru się stąd ruszać.
-My? No chyba nie. Ty idź sobie to załatwiać, a ja nie mam zamiaru się nigdzie ruszać. Zostaję w tym pokoju, czy ci się to podoba, czy nie. - Tupnęłam nogą, przez co mogłam wyglądać trochę jak rozzłoszczone dziecko, któremu rodzice nie pozwolili obejrzeć ulubionej bajki w telewizji. - A teraz wyjdź stąd, bo zaraz stracę cierpliwość! - Wskazałam mu drzwi i po chwili wyszedł, z czego byłam bardzo zadowolona.
(kilkanaście minut później)
Przebrałam się i założywszy kurtkę, postanowiłam przejść się po okolicy. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i po chwili znalazłam się na korytarzu. Zauważyłam chłopaka, który kilkanaście minut temu wtargnął do mojego lokum. Próbował otworzyć drzwi do pokoju obok, ale z tego co zdążyłam zauważyć, coś mu nie wychodziło.
-Może pomóc? - Zaproponowałam. Postanowiłam pokazać się trochę z lepszej strony. Może w końcu to on będzie tym szczęśliwcem, z którym się zakumpluję. W sumie, jakby się tak zastanowić, wygląda na spoko ziomka.
-O, to ty. - Uśmiechnął się niemrawo, a ja pomogłam mu otworzyć drzwi.
-We własnej osobie. - Zaśmiałam się i ukłoniłam.
-Dzięki. - Powiedział po tym, jak pomogłam dostać mu się do pokoju.
-Drobiazg. I co ci powiedzieli w recepcji? Bo aż jestem ciekawa. - Chłopak zrobił się lekko czerwony.
-Przepraszam cię najmocniej, bo to się okazała moja wina. Tym markerem tak niewyraźnie jest napisane, że zamiast ósemki, przeczytałem dziewiątkę i to wszystko przez to. - Zaśmiałam się cicho na jego słowa. 
-W sumie, gdyby nie ta twoja pomyłka to byśmy się najprawdopodobniej nigdy nie poznali. - Uśmiechnęłam się szczerze. Po chwili na jego twarzy także zagościł uśmiech. - Patricia. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, bo jakby nie patrzeć, nie mieliśmy się jeszcze okazji poznać.
-Domen.
Pogadałam chwilę z Domenem i jak się okazało jest on skoczkiem słoweńskim, czyli można powiedzieć, że prośba Anze, abym zakumplowała się z kimś z kadry, została spełniona. Później wyszłam z hotelu. Przechadzałam się chodnikiem, gdy nagle poczułam wspaniały zapach kawy. Aromat był taki kuszący, więc postanowiłam zawitać do kawiarni. Odsunęłam swoją kurtkę i stanęłam za jakimś mężczyzną w jaskrawej zielonej kurtce, który coś zamawiał. Dziwne, ale mam wrażenie, że mój brat ma identyczną kurtkę. Uniosłam głowę w górę, aby obejrzeć cennik, który się tam znajdował. Po chwili poczułam nieprzyjemny gorąc na moim brzuchu. Spojrzałam i jak się okazało, mężczyzna, który stał przede mną wylał na mnie całą zawartość swojej kawy. Jęknęłam z gorąca, które czułam. Może to był zły pomysł stanąć za nim, przecież mogłam się tego spodziewać.
-Co ty kurwa zro... - Spojrzałam na niego i zrobiłam krótką pauzę. - ...biłeś? - Pierwszy raz w życiu widzę takie cudowne oczy. Czuję, że mogłabym w nie patrzeć godzinami. Są takie nieziemskie. Po prostu niespotykane. Takie jedyne w swoim rodzaju. Można by rzec, że unikatowe. O czym ja w ogóle myślę? Przecież powinnam być na niego wściekła. Problem w tym, że gdy go widzę, cała złość przechodzi. Nie! To tak nie może wyglądać. Gdyby każdy tak na mnie działał...
-Przepraszam. Na prawdę nie chciałem. Nie zauważyłem cię. - Tak, czy siak, zdenerwowanie bierze górę. Nie mogę w końcu się tak nad nim rozczulać.
-Nie zauważyłeś mnie? A co ja jestem? Krasnoludek? I co? Normalnie na ulicy też tak na każdego wpadasz? Wiesz co? Z tego wszystkiego odechciało mi się tej kawy. - Zasunęłam kurtkę i pospiesznie wyszłam z lokalu.
Gdy wróciłam do hotelu, pierwsze co zrobiłam to się wykąpałam. Normalnie całą drogę czułam zapach kawy. Chyba odechce mi się jej na dłuższy czas. Później postanowiłam pójść do mojego brata. Nie widziałam go cały dzień. Zapukałam do drzwi naprzeciwko mojego pokoju i po chwili mogłam już ujrzeć sylwetkę mojego najukochańszego brata. Najukochańszego, bo jedynego.
-Wejdź siostra. - Uśmiechnął się szeroko i zrobił wielki ukłon, otwierając mi drzwi. Czy on przypadkiem czegoś nie brał?
-Mówię ci, poszłam dziś sobie do kawiarni i pewien idiota oblał mnie kawą i normalnie tak mnie wnerwił, że... - Nie dokończyłam, bo Anze zaczął głośno rechotać. - A ty z czego rżysz? - Walnęłam go lekko w głowę.
-Bo ten idiota, jak go nazwałaś, to ja go chyba znam. - Powiedział przez śmiech, a mi mało gałki oczne nie wyszły.
-Co? Kto to jest? Skąd w ogóle wiesz? - Odczekałam jeszcze trochę, aż się uspokoi i usiedliśmy na łóżku.
-Bo widzisz... Mój kochany kolega z kadry dzisiaj do mnie przyszedł i opowiadał jak to przez przypadek oblał pewną dziewczynę kawą, i jak to ona na niego nawrzeszczała. - Zaczął znowu się śmiać. - A teraz się okazało, że to byłaś chyba ty. Ja nie mogę! Nie wytrzymam zaraz ze śmiechu! - Wszystko zaczęło się we mnie gotować. Według moich wyliczeń jest czwartek wieczorem, a my wyjeżdżamy dopiero w niedzielę wieczorem. Z jednej strony to źle, bo pewnie go spotkam jeszcze nie raz. Z drugiej natomiast, będę miała więcej czasu, żeby się zemścić.
-Gdzie on ma pokój? - Zapytałam. W końcu lepiej wiedzieć, gdzie ofiara się znajduje.
-Siostra, spokojnie. Aż tak się na niego napaliłaś? - Zaczął gestykulować rękami, żebym trochę ochłonęła. Zdenerwował mnie tym swoim pytaniem, ale udam, że tego nie słyszałam.
-Odpowiesz mi? - Wstałam i umieściłam ręce na biodrach.
-266. - Tak się składa, że to całkiem blisko mojego apartamentu, bo ja mam 269. Ruszyłam w stronę wyjścia. - Poczekaj. - Nie zareagowałam na jego prośbę, tylko trzasnęłam drzwiami i poszłam pod wskazany numer.
Stałam już przed jego drzwiami. Chwilę się wahałam, czy zapukać. No, może trochę dłużej niż chwilę, bo Domen zdążył wyjść z pokoju i podszedł do mnie.
-Co robisz? - Zapytał, a ja pokazałam mu, żeby był ciszej.
-Dzisiaj taki chłopak oblał mnie kawą i okazało się, że on podobno tu mieszka. - Wskazałam palcem na drzwi z numerem 266.
-Serio? Tak się składa, że tu mieszka mój brat. - Uśmiechnął się i po chwili wszedł do pokoju. Chciałam zwiać, ale pociągnął mnie za sobą. - Peter, patrz kogo przyprowadziłem. - Tak, to jest ten moment, w którym mam ochotę zatłuc Domena.
-Cześć. Jakoś tak nie było okazji. Peter jestem. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja z grzeczności, również podałam mu swoją.
-Patricia. - Wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Jeszcze raz cię za tamto przepraszam. - Trochę mnie to zdziwiło. Myślałam, że już zdążył rzucić to w niepamięć. Teraz muszę rozpocząć mój plan działania.
-Nie no spoko, zapomnijmy. - Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale Domena nigdzie nie było. - A tamten, gdzie się podział? - Chłopak spojrzał na zegarek.
-Pewnie poszedł obejrzeć swoją ulubioną kreskówkę, bo zaraz leci. - Zaśmiał się.
-Też będę się zbierać. Śpieszy mi się trochę. Miło było poznać. - Pomachałam mu lekko ręką i wyszłam z pomieszczenia.
Hejka ;) Na wstępie chciałam powiedzieć, że dodaję to opowiadanie także na Wattpadzie. Tam jest już dodanych 12 rozdziałów, ale dopiero dzisiaj stwierdziłam, że tutaj też będę wstawiać. Nie opublikuję od razu wszystkich tylko co kilka dni będę dodawać ;)