środa, 30 stycznia 2019

Rozdział XXV

Smacznie spałam, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości, przez który zostałam wyrwana z objęć Morfeusza. Zaspana przeciągnęłam się na wszystkie możliwe strony, rozciągając przy tym wszystkie mięśnie i ziewnęłam. Przekręciłam się na drugi bok i ręką zaczęłam omiatać przestrzeń znajdującą się obok, aby odnaleźć mój telefon. W gruncie rzeczy nie było to takie proste, jakby się mogło wydawać.
Kiedy w końcu udało mi się odnaleźć moją zgubę, mogłam wprowadzić kod, aby odblokować urządzenie. Po trzech nieudanych próbach w końcu mi się ta sztuka udała. Mój wzrok powędrował automatycznie w prawy górny róg, gdzie widniały cyferki, z których mogłam odczytać godzinę. Spod przymrużonych powiek udało mi się dostrzec, iż jest szesnaście po drugiej. Z jednej strony się cieszyłam, że jeszcze nie muszę wstawać, natomiast z drugiej byłam po prostu wkurzona, że ktoś obudził mnie w środku nocy. Spojrzałam nieco niżej na ekran komórki i dostrzegłam zdjęcie Petera umieszczone w małym kółeczku. Kliknęłam na nie, żeby zobaczyć, jaką ważną sprawę ma mi do przekazania, że nie mogło to poczekać do rana.
Peter:
:*
Aha. I to była ta ważna sprawa? Jeden głupi emotikon! Emotikon, przez który musiałam się obudzić, bo jakiś idiota postanowił go do mnie wysłać! Nie chciałabym być w jego skórze, gdy mnie spotka.
Miałam już w planach wypisanie długiego kazania na temat pisania do mnie w godzinach nocnych, ale postanowiłam, że wstrzymam się z tym do rana. Wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia z zaistniałej sytuacji, odłożyłam telefon na miejsce i przymknęłam oczy w celu jak najszybszego uśnięcia, w końcu nie chcę jutro wyglądać jak zombie.
Już praktycznie spałam, gdy usłyszałam kolejną przychodzącą wiadomość. Eh, a mogłam wyciszyć telefon. Czemu ja myślę dopiero po fakcie? No nic, chyba jednak z tym kazaniem nie będę czekać do jutra. Chociaż w sumie tak mi się chce spać. Przeczytam chociaż wiadomość, bo jestem ciekawa, co tym razem wymyślił.
Peter:
Śpisz?
Na początku miałam nie odpisywać, ale stwierdziłam, że w sumie i tak chyba na razie niedane mi będzie usnąć.
Ja:
Właśnie mnie obudziłeś i to dwukrotnie!!
Ja:
Wiesz, jak bardzo jestem wkurzona?
Ja:
Masz przerąbane i to na maksa
Ja:
Radzę ci mnie omijać szerokim łukiem
Peter:
Przepraszam, nie chciałem
Peter:
Myślałem, że nie śpisz
Peter:
Wybaczysz mi?
Peter:
Tak ładnie proszę
Ja:
No nie wiem, musiałabym się porządnie zastanowić :*
Ja:
:/*
Peter:
A już myślałem, że dostanę buzi na dobranoc
Ja:
Nie zasłużyłeś sobie
Peter:
Czemu?
Ja:
Bo jesteś niegrzecznym chłopcem
Peter:
Chyba mężczyzną
Ja:
Jedno i to samo
Peter:
To jak z tym buziakiem na dobranoc?
Ja:
Nie było, nie ma i nie będzie
Ja:
Idę spać
Peter:
Nieeeeee
Peter:
I co ja mam teraz robić?
Ja:
Idź spać tak jak inni normalni ludzie
Peter:
Kiedy nie mogę zasnąć
Ja:
Jak będziesz cały czas siedział na telefonie, to na pewno zaśniesz -,-
Peter:
Nie mogę spać, bo cały czas myślę o tobie
Przetarłam ręką oczy, nie dowierzając w to, co widzę. On tego nie napisał, prawda? A może mi się to wszystko śni? Tak, to na pewno sen, niedługo się obudzę i...
Ja:
Ty to napisałeś, czy mi się śni?
Peter:
To nie sen, mam przyjść cię uszczypnąć?
Ja:
Nie trzeba, po prostu...
Ja:
Nie wiem, co mam o tym sądzić
Peter:
To ja może jednak do ciebie przyjdę
Ja:
Nie!!! Nie ma takiej potrzeby! Ktoś cię zobaczy i co będzie!
Ja:
Poza tym idę spać
Ja:
Halo?
Ja:
Jesteś tam?
Ja:
Czy usnąłeś?
Ja:
Dobra, widzę, że w końcu usnąłeś, więc mogę w spokoju iść spać
Ja:
Dobranoc
Peter:
Otwórz drzwi
Ja:
Co?
Ja:
Nie ma mowy
Ja:
Nie ruszam się z mojego cieplutkiego łóżka
Peter:
Jak nie otworzysz, to ktoś mnie tu zaraz zobaczy
Ja:
To idź stąd a nie
Peter:
-,-
Peter:
Tyle się pofatygowałem, żeby tu przyjść...
Peter:
Wstałem z łóżka, jak to ujęłaś "cieplutkiego łóżka"
Peter:
Wymknąłem się z pokoju, nie budząc chłopaków
Peter:
Wszedłem SCHODAMI na górę pokonując DWA piętra
-A co to dla ciebie dwa piętra? - Otworzyłam drzwi. W sumie to nie wiem, co mnie do tego podkusiło. Mam jednak nadzieję, że nikt nie widział spacerującego Petera po korytarzu. Nie chciałabym niepotrzebnych plotek, poza tym mój brat nie byłby z tego powodu zadowolony, a z karierą zawodową mogłabym się pożegnać.
-Mogę wejść? - Zapytał niepewnie, na co chciało mi się śmiać.
-Wejdź. - Westchnęłam jakby od niechcenia, ale co poradzę, że chce mi się spać. - Ale na chwilę, ok? - Pokiwał głową i wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi.
-Widzę, że nie byłaś w stanie rozstać się z kołdrą. - Zmierzył mnie wzrokiem, a mi dopiero się przypomniało, że wstając z łóżka owinęłam się nią, żeby nie było mi zimno.
-Dokładnie i z łóżkiem też nie mam zamiaru się rozstawać. - W tym samym momencie rzuciłam się na łóżko i przetarłam oczy, żeby nie pogrążyć się we śnie.
-Wiesz co? To tak być nie może, że ty sobie leżysz wygodnie, a ja muszę stać. - Uniosłam delikatnie brwi, zachowując przy tym powagę. Nie rozumiejąc na początku, o czym mówi, patrzyłam tylko jak kładzie się obok mnie na łóżku. No nie! Tylko nie to!
-Ej, złaź! To moje łóżko! - Próbowałam zrobić groźną minę, ale po chwili wymiękłam i buchnęłam śmiechem.
-Czy mi się wydaje, czy to łóżko jest wygodniejsze od mojego? - Przekręcił się w moją stronę, wtulając się bardziej w poduszkę, co bardzo słodko wyglądało.
-No pewnie, że jest, w końcu to moje. - Uniosłam dłoń w kierunku ust, czując, że zaraz ziewnę. - A teraz możesz już zejść?
-Tak jakoś śpiący się zrobiłem. Chyba sobie zrobię drzemkę. - Jak na zawołanie zaczął ziewać i przecierać oczy.
-Dopiero pisałeś, że nie możesz zasnąć. - Przygryzłam delikatnie dolną wargę na wspomnienie wiadomości sprzed kilku minut.
-Bo to prawda. - Nagle jakby się ożywił i podparł głowę na łokciu.
-Nie bardzo rozumiem. - Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do końca o co mu chodzi.
-Sam tego do końca nie rozumiem, ale odkąd tylko cię poznałem, myślę ciągle o tobie. - Z wrażenia usiadłam na łóżku odwracając się plecami w stronę Petera. Na samą myśl o jego słowach serce zaczynało mi szybciej bić, jednak szybko zrozumiałam, że to nie może być prawda. - Wywróciłaś mój świat do góry nogami. - Poczułam jego dłonie na moich barkach, przez co przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-To nie może być prawda. - Szepnęłam bardziej do siebie.
-Ale jest.
-Peter jak znowu to są jakieś żarty, to nie jest to śmieszne. - Wstałam na równe nogi odwracając się w stronę chłopaka, który po kilku sekundach ponownie stał się wyższy ode mnie.
-Patricia, posłuchaj mnie uważnie. - Chwycił mój podbródek i uniósł go tak, że mogłam mu spojrzeć prosto w oczy. - Ja nie żartuję. Nie wiem jak to się stało, ale zakochałem się w tobie. Nigdy nie czułem tego do innej kobiety. - Wstrzymałam oddech i przełknęłam głośno ślinę. Nie wiedziałam kompletnie, co mam odpowiedzieć. Obraz coraz bardziej wydawał się rozmazany. - Ja rozumiem, że krótko się znamy i pewnie nie odwzajemniasz tego, ale chociaż odpowiedz mi, czy mam jakąś szansę.
-Wiesz... ja... to znaczy... do końca... sama... jak to powiedzieć... nie chciałam... jakby... ale... jakoś... tak jakby... samo... nie wiem... kiedy... - Nie byłam w stanie do końca z siebie nic wydusić, chociaż się starałam. W normalnej sytuacji bym się śmiała z siebie, ale teraz... Postanowiłam odpuścić i pocałowałam chłopaka, który na początku wydawał się zaskoczony takim posunięciem z mojej strony, jednak po chwili odwzajemnił pieszczotę i objął mnie wokół talii.
Po chwili oderwałam się od Petera i wzięłam głęboki wdech, żeby być w stanie cokolwiek wykrztusić.
-Proszę cię, daj mi jeszcze trochę czasu, muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
-Dobrze, dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. - Pochylił się w moją stronę i cmoknął w czoło. - Pójdę już, bo ktoś zauważy moją nieobecność. Śpij dobrze. - Posłał w moją stronę czarujący uśmiech, na co się uśmiechnęłam, ale po chwili coś sobie przypomniałam.
-Spałabym dobrze, gdyby pewna osoba mnie nie obudziła w środku nocy. I z tego, co pamiętam, to ten ktoś miał mieć u mnie przechlapane. - Przymrużyłam delikatnie oczy, a po chwili zaczęłam się śmiać z miny chłopaka.
-Ajć, a myślałem, że zapomniałaś. - Delikatnie się skrzywił.
-Co jak co, ale pamięć to ja mam jeszcze dobrą. Dobra idź już, bo muszę jutro rano wstać, z resztą ty też. - Zaczęłam ponaglać.
-Wyganiasz mnie? - Próbował udawać bardzo urażonego moimi słowami.
-Po prostu myślę. Dobranoc, do jutra. - Zatrzasnęłam drzwi.
I co ja mam teraz robić. Z jednej strony naprawdę coś mnie ciągnie do Petera, ale z drugiej nie wiem, czy jestem gotowa na nowe związki. Po rozstaniu z Wellingerem powiedziałam sobie, że nie mam zamiaru ponownie wplątywać się w relacje z mężczyznami, ale teraz już sama nie wiem. Nie chcę znowu cierpieć, gdyby nam nie wyszło.