poniedziałek, 19 lutego 2018

Rozdział XVI

Stoję właśnie przed drzwiami do mojego domu. Zastanawiam się czy lepiej będzie jak zadzwonię dzwonkiem, czy po prostu wejdę. Mija może trzy minuty i sobie uświadamiam, że marnuję tylko mój cenny czas, w końcu to mój dom i dlaczego miałabym tak po prostu nie wejść do środka, tylko bawić się w jakieś głupie podchody.
Otwieram drzwi i co zastaję? Ślicznie lśniące podłogi, w którym można się przeglądać. Wszystkie rzeczy poukładane na swoim miejscu. Pozmywane naczynia. Zero walających się ubrań pod nogami. Jednym słowem wielki, nienaganny porządek. Szczerze powiedziawszy to nawet na zeszłoroczne święta nie dałam rady tak wszystkiego ogarnąć.
Przyglądałam się wszystkiemu z niemałym zaskoczeniem i szeroko otwartymi oczami. No, no muszę przyznać, że braciszek przeszedł samego siebie. Nie mogę jednak dać po sobie poznać, pod jak wielkim jestem wrażeniem, bo pomyśli, że owinął mnie sobie wokół palca, a na to nie mogę pozwolić. Co to, to nie.
-O, już wróciłaś. - Zbiegł ze schodów Anze. Miałam grać poważną i surową siostrę, ale jego widok w chustce założonej na głowie mnie totalnie rozbawił i nie byłam w stanie powstrzymać się od śmiechu. Skąd on w ogóle to wytrzasnął? Zauważyłam jak chłopak marszczy czoło i patrzy na mnie niezrozumiale. Ja tylko wskazuję palcem na swoją głowę, żeby zrozumiał o co mi chodzi. Niestety moje przypuszczenia o tym, że mój brat jest głupi się potwierdzają. - Sama się puknij w łeb. - Bucham jeszcze większym śmiechem niż poprzednio, co w sumie nie wiem czy jest normalne.
-Chustka pacanie. Chustka. - Uderzam go delikatnie w ramię, na co tylko łapie się w to miejsce z miną jakby go to zabolało. - Skąd do wytrzasnąłeś? - Zapytałam tym razem starając się być bardziej opanowana. Anze jedynie pokręcił głową i złapał mnie za rękę prowadząc prosto na kanapę w salonie.
-Zasiądź wygodnie ma kochana siostro i racz poświęcić odrobinę czasu na wysłuchanie swego wspaniałego, inteligentnego, bystrego, wielmożnego, najlepszego... - Coś mi podpowiadało, że będzie wyliczał w nieskończoność, więc postanowiłam mu przerwać.
-Do rzeczy. - Wywróciłam oczami i usłyszałam jedynie jak odchrząkuje.
-To jest chustka. - Zdjął z głowy wspomnianą rzecz i pomachał mi nią przed oczami. - Ale nie taka zwykła chustka. - Pokręcił mi przed oczami wskazującym palcem, a następnie pstryknął mnie w nos. - Przedstawiam państwu... - Podniósł odrobinę ton głosu jakby wygłaszał jakąś ważną przemowę.
-Państwu? - Zmierzył mnie jedynie wzrokiem, w którym dało się ujrzeć pretensję wywołaną w wyniku przerwania jakże ważnej dla niego chwili. Postanowił najwyraźniej olać moje pytanie i kontynuować swoją mowę.
-Przedstawiam państwu wielofunkcyjną chustkę, która ma trzy ważne zalety. Po pierwsze jest bardzo poręczna i można ją przechowywać gdziekolwiek się chce, dlatego można ją mieć zawsze przy sobie. - Dosłownie czułam się jakbym oglądała jakiś program z telezakupami w telewizji.
-W szczególności jak skaczesz na skoczni. - Mruknęłam pod nosem.
-Proszę o ciszę. - Uniosłam ręce w geście obrony, aby dać mu do zrozumienia, że może kontynuować. - Dziękuję. A więc, jak już mówiłem... Chustka ta jest wielofunkcyjna. Można ją na przykład owinąć wokół szyi, gdy boli kogoś gardło. W ten sposób gwarantuje szybki powrót do zdrowia. Podczas sprzątania może posłużyć  jako ściereczka do kurzu. A dla najmłodszych jako... peleryna superbohatera! - Najwyraźniej postanowił mi to zaprezentować, ponieważ zawiązał ją sobie pod szyją udając, że ma prawdziwą pelerynę. Na dodatek wziął do ręki szczotkę, którą prawdopodobnie musiał zapomnieć schować i zaczął udawać, że na niej lata niczym czarownica. Boże! Czy to naprawdę mój brat! On już dawno powinien wylądować w psychiatryku! Jakim cudem to się jeszcze nie wydarzyło?!
(kilka godzin później)
Przyglądam się właśnie jak mój brat tańczy na parkiecie w miejscowym klubie. Nie wiem czy to z powodu alkoholu tak plączą mu się nogi, czy może on naprawdę tak tańczy. No cóż, w sumie to najważniejsze, że się dobrze bawi, w przeciwieństwie do mnie. Muszę siedzieć i wysłuchiwać jakiś mało obchodzących mnie zwierzeń ze strony Semenica. Nie mam zielonego pojęcia po co mój brat mnie tu wyciągnął. Naopowiadał, że będzie bardzo fajnie, a w końcu jak się okazuje to jest nudno. Na dodatek ten bezmózgi Prevc siedzi naprzeciwko mnie i się ciągle gapi na mnie. Ja oczywiście jako wieczna męczennica muszę udawać, że tego nie widzę i zachowywać się normalnie. Najchętniej bym go walnęła w głowę moją torebką, ale mi nie wypada, w końcu wezwie ochronę i opiszą mnie we wszystkich gazetach.
-Ja chyba będę już szła. Jestem zmęczona. - Mówię do brata, kiedy w końcu podchodzi do naszego stolika. - Z resztą wy też nie powinniście szaleć. Jutro przecież jedziecie na kolejne zawody. - Zwróciłam się do wszystkich skoczków znajdujących się wokół mnie.
-To dopiero jutro. Teraz liczy się tu i teraz. Odprowadzę cię. - Muszę przyznać, że mój brat jest bardzo opiekuńczy, oczywiście  tylko wtedy jak mu coś strzeli do głowy.
-Nie musisz. Znam drogę doskonale. Mieszkam w tym mieście od ponad dwudziestu lat. - Uniósł delikatnie rękę chcąc coś powiedzieć, ale widząc moją minę doskonale wiedział, że dyskutowanie ze mną nie ma najmniejszego sensu.
Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam na zewnątrz. Muszę przyznać, że jest dosyć zimno i ciemno, ale co się będę przejmować. Do domu mam tylko jakieś pięć minut drogi.
Powoli szłam w stronę mojego mieszkania, co chwilę odwracając się z myślą, że ktoś mnie śledzi. Jednak za każdym razem, gdy się rozglądałam, nie byłam w stanie nikogo ujrzeć. Żywej duszy nie widać na ulicy. Samochody nagle jakby też przestały jeździć. Muszę przyznać, że odrobinę się wystraszyłam. Postanowiłam być jednak silna i iść dalej.
Będąc już blisko domu ujrzałam  sylwetkę mężczyzny. Była mi dosyć znajoma. Gdy się zbliżyłam już byłam pewna z kim mam do czynienia. Przełknęłam jedynie głośno ślinę i postanowiłam stawić mu czoło.
Szczerze to ten rozdział pisało mi się baaaaardzo szybko, bo w godzinę dałam radę napisać, a zazwyczaj rozbijam to na kilka dni. W prawdzie słowa i fabuła nasuwały mi się same w trakcie pisania i nie musiałam się zbytnio zastanawiać o czym pisać, ale prawdę mówiąc to jakoś nie za bardzo podoba mi się ten rozdział. Mam wrażenie, że czegoś w nim brakuje...