czwartek, 27 grudnia 2018

Rozdział XXIV

Zamknęłam szybko za sobą drzwi i usiadłam na podłodze. Nie mam ochoty nikogo dziś oglądać. Ten dzień jest beznadziejny. Najchętniej to bym wróciła do domu, zaszyła się pod ciepłym kocykiem i włączyła mój ulubiony serial.
Zdecydowanie potrzebny jest mi odpoczynek. Może nie tyle fizyczny, co psychiczny. Całe szczęście, że niedługo święta. Wystarczy, że przemęczę się ten weekend i wrócę do mojego kraju, do rodziny. Może w końcu poczuję tę świąteczną atmosferę i zapomnę o problemach.

Jakby nie patrzeć wszystko zaczęło się, kiedy przyjechałam na pierwszy konkurs do Finlandii. To właśnie tam poznałam Prevca i od tego momentu skończyło się spokojne życie. W sumie, biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia z nim związane, to jestem mu wdzięczna za te wszystkie psikusy, kłótnie, sprzeczki i inne takie, bo teraz wydaje się to zabawne i jest co wspominać.

Nie znoszę go jednak za to, że w tak perfidny sposób zabawił się moimi uczuciami. Może trochę to źle ujęłam, ale chodzi mi o to, że próbował mnie w sobie rozkochać, a tymczasem spotyka się z innymi dziewczynami. Dobra, może widziałam go z jedną, ale pewnie ma więcej takich swoich ofiar. Całe szczęście te jego sztuczki na mnie nie podziałały i jest mi on w stu procentach obojętny. Nie obchodzi mnie, co robi, z kim się spotyka... no może trochę, ale to przecież nic nie znaczy.

Na domiar złego w moim życiu znowu pojawił się Wellinger. Nie wiem, co mam z nim zrobić. Najchętniej uwięziłabym go na bezludnej wyspie, ale to niemożliwe. Już dawno pozbierałam się po jego zdradzie, a teraz znowu się zjawia i próbuje wszystko zniszczyć. Powiedział, że się zmienił, ale po jego zachowaniu wcale tego nie widzę. Może jestem głupia, ale mam wrażenie, że on naprawdę chce się zmienić, tylko sam do końca nie widzi, co robi źle.

Po pokoju rozniosło się głośne pukanie. Byłam przekonana, że to Anze, bo miałam się z nim spotkać, ale przez nagłe pojawienie się Andreasa musiałam szybko stamtąd uciekać. Otworzyłam drzwi i równie szybko je zamknęłam, jednak nie udało mi się to do końca, bo osoba po drugiej stronie była zdecydowanie silniejsza ode mnie.

- Zamierzasz się tak ciągle chować przede mną? - Tuż naprzeciwko mnie stał Peter, który nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji i postanowiłam zachowywać się w podobny sposób. To taka moja jedna z masek, którą zdarza mi się przybierać.

- A ty zamierzasz ciągle robić ze mnie idiotkę? - Skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam lekko głowę do góry, dając tym samym znać, że tak łatwo się nie poddam w tej potyczce słownej.

- O czym ty mówisz? - Zmarszczył brwi, robiąc jednocześnie krok w moją stronę.

- Nie udawaj, że nie wiesz. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Zaraz mnie szlag trafi. Czy on nadal uważa, że dam się tak bajerować? Niedoczekanie jego. - Myślałeś, że się nie dowiem?

- Ale o czym? Może mi wyjaśnisz? Nie mam jeszcze umiejętności czytania w myślach, a ciebie czasami ciężko zrozumieć. - To już jest przegięcie. Jak w ogóle można tak stwierdzić. Przecież jasno wyrażam to, co chcę powiedzieć, nie obrażam się o byle co jak niektóre dziewczyny. No dobra, może czasami, ale bez przesady.

- Mnie ciężko zrozumieć? - Wskazałam palcem na siebie i podeszłam bliżej chłopaka. - A może po prostu z tobą jest coś nie tak? - Wycelowałam tym razem palcem w Prevca.

- Dobra, nie zmierza to w dobrym kierunku. - Mruknął jakby sam do siebie. - Nie chcę się z tobą kłócić. Przyszedłem tylko, bo chciałem na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić wszystkie nieporozumienia. - Akurat, bo uwierzę.

- Jedynym nieporozumieniem, jakie widzę, jest to, że pojawiłeś się w moim życiu. - Wykrzyczałam mu w twarz i podeszłam do okna popatrzeć na padający śnieg, a tak naprawdę poczekać aż mój towarzysz opuści mój pokój. Tak się jednak nie stało, więc spojrzałam się na niego przez ramię. - Zrozumiałeś? W takim razie możesz już iść.

- O nie, nie, nie. Tym razem to ja zadecyduję, kiedy nastąpi koniec tej rozmowy. - Poczułam jak chwyta za mój łokieć i obraca mnie w swoją stronę. Ałć zabolało, ale nie mogę dać tego po sobie poznać. - Powiedz, czy to chodzi o nasz pocałunek? Nadal jesteś zła? - Wyrwałam rękę z jego uścisku i wyminęłam go.

- Nawet już o tym nie pamiętam. Wymazałam to z pamięci, jakby to nigdy nie miało miejsca. - Mówiąc to, w moich oczach pojawiły się łzy, ale szybko i dyskretnie otarłam je opuszkami palców.

- W takim razie czemu tak mnie traktujesz? - Zrobiłam głęboki wdech i ponownie odwróciłam się w jego stronę.

- A jak mam traktować kłamcę i hipokrytę? - Zrobiłam krótką pauzę. - Co? Myślałeś, że zamydlisz mi oczy, a ja ci we wszystko uwierzę? Co chciałeś tym osiągnąć? - Zapytałam już spokojniejszym głosem.

- W czym cię okłamałem?

- Mam ci przypomnieć? Najpierw prawisz mi jakieś teksty typu, że się o mnie martwisz, podrywasz mnie, dajesz mi ewidentnie do zrozumienia, że jestem w centrum twojego zainteresowania. Wyobraź sobie, że potem sobie idę obok trybun na skoczni i widzę ciebie, jak bajerujesz jakąś dziewczynę. Jakbyś się czuł na moim miejscu?

- To bardzo proste. Po pierwsze, masz rację, że cię podrywałem, bo od samego początku zaczęłaś mnie intrygować. - Zrobił krok w moją stronę, na co się cofnęłam. - Po drugie, zrozum w końcu, że nie jestem takim dupkiem, za jakiego mnie uważasz. - Ponownie zbliżył się w moją stronę, na co moja reakcja była taka sama jak poprzednio. - Po trzecie, dzisiaj pod skocznią rozmawiałem z dziewczyną Nejca, który mnie o to poprosił, bo musiał iść na chwilę do trenera, a nie chciał zostawiać jej samej. - Ponownie zaczął zmniejszać dzielący nas dystans, a ja nie mogłam nic na to poradzić, bo poczułam za sobą krawędź łóżka. - A po czwarte, jesteś zazdrosna. - Ostatnie dwa słowa wyszeptał mi wprost do ucha, przez co przez moje ciało przeszedł dreszcz.

- Nie jestem. - Odpowiedziałam drżącym głosem.

- Jesteś i nie ukrywam, że bardzo mi się to podoba. - Jego dłoń zaczęła gładzić delikatnie mój policzek, przez co mój oddech mimowolnie przyspieszył. Nie mogłam dać tego po sobie poznać, więc postanowiłam odsunąć się do tyłu. Zapomniałam o łóżku stojącym tuż za mną, wynikiem czego była utrata równowagi i upadek na nie. Zanim się to jednak stało, w przypływie emocji, chcąc się ratować, chwyciłam za rękę Petera. Nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, przez co wylądował tuż na mnie. - Takie lądowanie zasługuje na dwudziestkę, nie sądzisz?

- Nie. - Zmroziłam go wzrokiem, na co się zaśmiał. - Możesz łaskawie ze mnie zejść?

- Najpierw przyznaj, że jesteś o mnie zazdrosna. - Odwróciłam w bok głowę, żeby nie patrzeć mu prosto w oczy, które już przy pierwszym spotkaniu mnie urzekły.

- No dobra, jestem zazdrosna. - Mruknęłam pod nosem.

- Możesz powtórzyć, bo nie dosłyszałem?

- Jestem cholernie zazdrosna! - Wykrzyczałam mu prosto w twarz, na co się uśmiechnął. Nie mogłam już się oprzeć i wpiłam się w jego wargi. Peter od razu oddał pocałunek i zacisnął dłoń wokół mojej talii. Włożyłam w to wszystko chyba wszystkie emocje, które przez ostatni czas gromadziły się we mnie. Jedną dłoń trzymałam na jego policzku, a drugą zarzuciłam na jego kark.

Nie wiem jak mam opisać uczucie mi towarzyszące. Dawno nie odczuwałam czegoś takiego. W sumie to jakby się tak zastanowić to nigdy nie odczuwałam czegoś takiego. Dziwnie się z tym wszystkim czuję. Właściwie to ciężko mi to do czegokolwiek porównać. Chyba się nie zakochałam? Z tego tylko wiele łez i cierpienia.

Nagle po pokoju rozniosło się pukanie do drzwi. Nieco wystraszona oderwałam się od Petera i powróciłam do rzeczywistości.

- To pewnie mój brat. - Szepnęłam podłamana sytuacją, w jakiej się znajduję. Czy może być gorzej? - Nie może cię tu zobaczyć. Schowaj się gdzieś. - Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do lustra, żeby upewnić się, czy na pewno dobrze wyglądam. W odbiciu zdołałam jeszcze zobaczyć Prevca, który się głupkowato uśmiechał. - Na co czekać? Migiem. - Zaczęłam go ponaglać.

- Ty tak poważnie? No dobra, niech ci będzie. - Dodał, widząc moją minę.

- Już idę! - Krzyknęłam, gdy pukanie do drzwi się powtórzyło. Ruszyłam szybko w ich stronę, upewniając się jeszcze, że nie ma w pokoju oznak obecności Prevca. Po chwili chwyciłam za klamkę i ujrzałam Domena.

- Cześć, nie widziałaś może Petera? Zniknął gdzieś po zawodach i nikt nie wie, gdzie się podziewa, a trener go szuka. Jak tak dalej pójdzie to będzie niezły przypał. - Z jednej strony ulżyło mi, że to nie mój brat, jednak z drugiej boję się, że zaczną podejrzewać, że jest teraz u mnie Peter.

- Hej, nie widziałam go. Jesteśmy nieco skłóceni i nie gadamy ze sobą. - Chyba kłamanie nie idzie mi najgorzej?

- Jejku, znowu? Weźcie się w końcu spotkajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko, bo ten kretyn znowu będzie chodził wkurzony i zdołowany, a uwierz mi, że wtedy ciężko z nim w domu wytrzymać. - Stałam jak wryta, nie wiedząc, co powiedzieć. - Dobra, idę go dalej szukać. Jak go gdzieś zobaczysz, to daj znać. Cześć. - W odpowiedzi kiwnęłam jedynie głową.

- No to na mnie już pora. - Usłyszałam za plecami. - Widzimy się jutro. Śnij o mnie kotku. - Cmoknął mnie w usta i sobie poszedł. A w mojej głowie pozostawało jedno zasadnicze pytanie.

CO TU SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?  
Hejka wszystkim ♥ Rozdział planowany był na Sylwestra, żeby z miłym akcentem zakończyć ten rok, ale udało mi się napisać wcześniej, więc w sumie, czemu nie wstawić już teraz...
Piszcie koniecznie, czy wam się podoba, co poprawić przy pisaniu kolejnych rozdziałów itp. :*
Buziaczki :*