środa, 6 grudnia 2017

Rozdział V

Dzisiejszej nocy kompletnie nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam przed oczami moje ostatnie spotkanie z Peterem. W głowie już układał mi się scenariusz mojej małej zemsty. Tym bardziej, że jak się później okazało, wtedy na korytarzu, gdy miał w ręku przez chwilę mój telefon, skomentował swoje zdjęcie: "Kocham cię misiu ❤️". Na szczęście jestem na tyle spostrzegawcza, że szybko to zauważyłam i skasowałam. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział.
Udało mi się usnąć około trzeciej nad ranem, a o piątej już byłam na nogach. Nie było sensu leżeć, w końcu tak bym nie usnęła, więc postanowiłam pójść pobiegać. Tak, wiem. O tej godzinie w taki mróz nie będzie to łatwe, ale później jak już się rozgrzeję to będzie znośnie. Kiedyś biegałam niemal codziennie, a teraz trochę to zaniedbałam. Może najwyższy czas powrócić do dawnego nawyku. Swoją drogą, ciekawe, czy nadal mam taką niezłą kondycję.
Ubrałam moją ulubioną kurtkę, którą dostałam od mojego braciszka na urodziny, a zamiast czapki wybrałam nauszniki zimowe ze słuchawkami. Na nogi założyłam nowiutkie adidasy, żeby było wygodniej.
Ledwo co wyszłam z hotelu i od razu dopadło mnie zimno, a raczej mróz. Nie znałam tutejszej okolicy, więc postanowiłam nie skręcać w małe uliczki tylko biegać tymi większymi tak, żebym się nie zgubiła. Mój trening trwał około 20 minut, a ja już byłam strasznie zmęczona. Cóż, jednak to nie jest już ta sama kondycja co kiedyś. Usiadłam na chwilę na ławce w parku i przymknęłam powieki wsłuchując się w piosenkę, która właśnie leciała. Przesiedziałam tak kilkanaście minut, bo potem pewien dowcipniś postanowił zakłócić mój relaks.
Nagle i niespodziewanie poczułam coś zimnego na mojej twarzy. Skrzywiłam się lekko, a raczej bardzo. Szybko się ocknęłam i jak się okazało, osobnik o imieniu Peter rzucił we mnie głową bałwana, bo śnieżką to ja bym tego nie nazwała. Momentalnie wyłączyłam muzykę i usłyszałam jego śmiech. Serio? To jest takie zabawne? Niech ten weekend się szybko kończy, bo dłużej tu nie wytrzymam.
-Chciałeś coś? - Zapytałam chamsko. Swoją drogą to nie spodziewałam się go tutaj zastać  o tej porze. Myślałam, że o 5:45 to on się przekręca dopiero na drugi bok, a tu proszę.
-Widziałaś co piszą w dzisiejszych gazetach? - Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
-Zabieraj tą łapę. - Warknęłam w jego stronę, na co od razu zareagował. Najwyraźniej wiedział, że lepiej będzie jak mnie posłucha. - Nie i mało mnie to obchodzi. Ja z reguły nie czytam gazet, bo wypisują tam zawsze głupoty, które nie mają miejsca w realnym świecie.
-A to powinno cię zainteresować. - Wyjął swój telefon i zaczął czegoś w nim szukać.
-Nie sądzę. - Pokazał mi artykuł, w którym była opisana sytuacja, która miała miejsce na moim Instagramie, a także to, że rzekomo jestem jego dziewczyną. Serio? W życiu bym się nie zgodziła być jego dziewczyną nawet jakby mi dawali za to milion dolarów. - Zabierz to sprzed moich oczu, bo twój telefon źle skończy. - Powiedziałam po czym pobiegłam w stronę hotelu. Dobrze, że pamiętałam drogę.
Wzięłam prysznic, przebrałam się i nim się obejrzałam, a przyszła pora na śniadanie. Swoją drogą to po co tak wcześnie jest śniadanie, skoro treningi dopiero po południu się zaczynają.
Weszłam do hotelowej restauracji i zauważyłam Petera siedzącego przy jednym ze stolików. Oczywiście usiadłam na drugim końcu pomieszczenia, żeby nie musieć z nim rozmawiać. Ten człowiek jest bardzo denerwujący. Może zrobiłam mu mały psikus, ale to nie jest powód, aby się tak zachowywał. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale ewidentnie lubi robić mi na złość. W sumie to ja też uwielbiam go denerwować, ale teraz mi to kompletnie nie wychodzi.
Nie wiem co się ze mną dzieje odkąd tu przyjechałam. To miejsce ewidentnie mnie zmienia. Odkąd tu przyjechałam, jestem bardziej zamyślona, można powiedzieć, że nieobecna. Jednak najbardziej mnie martwi, że myślę cały czas tylko o sobie. Przecież mój brat miał wczoraj spotkanie z dziewczyną, a ja nawet się go nie zapytałam jak było.
Zjadłam szybko śniadanie, bo byłam bardzo głodna i pobiegłam na górę. Postanowiłam iść do pokoju mojego brata, ponieważ nie widziałam go na śniadaniu. Weszłam i zobaczyłam go śpiącego na łóżku. No nie, tak nie może być. Wczoraj on mi nie dał pospać to teraz role się odwróciły i to ja go obudzę.
-Wstawaj! - Usiadłam na krańcu łóżka i potrząsnęłam jego ramieniem, co niestety nie poskutkowało. - Wsta-waj! Wstawaj! - Próbowałam dalej, ale i to nie pomogło. Nagle przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Weszłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać. Mój brat najwyraźniej się przestraszył, bo z niego zleciał. Ha! I dobrze mu tak!
-Kurwa! Co jest? - Wrzasnął zaskoczony.
-Uznajmy, że tego nie słyszałam...
-Po co mnie budzisz? - Jakoś on wczoraj mógł mnie obudzić, a jego to już nie można. No kurde, jego się nie da zrozumieć.
-A tak. O której dziś konkurs? - Dobra wcale mnie to nie obchodziło, ale może jak zobaczy moje zainteresowanie tym to chociaż trochę nie będzie zły.
-O 18, ale wcześniej mogę cię oprowadzić po skoczni. Trochę poopowiadać. - Nie ciągnęło mnie do tego, ale nie chciałam robić mu przykrości, więc się zgodziłam. - Świetnie. - Klasnął w dłonie.
-A teraz mów jak tam randka.
-Szkoda gadać. Tak mi doradziłaś, że to był jeden, wielki, katastroficzny, nie do opisania niewypał. - Otworzyłam szerzej oczy nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Ma uczulenie na kwiaty.
-Poważnie? - Kiwnął głową, że tak. - Przykro mi, nie wiedziałam. - Między nami zapadła chwila ciszy. Po chwili nabrałam ochoty, aby go o coś spytać. Bez wahania to uczyniłam. - Anze?
-Tak?
-Jakie masz stosunki z Peterem? No wiesz... Jesteście takimi dobrymi kumplami, czy bardziej nie przepadacie za sobą? - Przez chwilę nic nie odpowiadał. Wyglądał jakby się zastanawiał.
-Hmm... W sumie najlepiej z kadry to dogaduję się z Peterem, więc można chyba powiedzieć, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. - Nic nie odpowiedziałam. Chłopak zaczął mi się przyglądać. Po chwili dostał jakby olśnienia. - No tak! - Spojrzałam na niego jak na wariata. - On ci się podoba!
-Co? Peter? A w życiu! Coś ci się pomyliło. - Powiedziałam od razu. W końcu taka była prawda.
-Ja jednak myślę, że coś tam między wami... - Nie dałam mu dokończyć.
-Chyba śnisz. Po prostu jest bardzo wnerwiający. Wyobraź sobie, że zabrał mi telefon i zrobił sobie zdjęcie, które potem wstawił na mojego Instagrama, a potem drugi raz mi zabrał telefon i skomentował swoje zdjęcie, a teraz gazety wypisują, że jesteśmy parą. Idiota z niego i tyle... - Powiedziałam podirytowana.
-Moja mała siostrzyczka... - Powiedział przytulając mnie.
-Ej! Jestem starsza od ciebie! - Oderwałam się od niego.
-Oj tam! I tak będziesz moją małą siostrzyczką. - Wywróciłam tylko oczami.
Wychodząc z pokoju brata zauważyłam starszego z braci Prevc idącego do windy. Schowałam się za murek tak, aby mnie nie zobaczył. Gdy już nie było po nim śladu postanowiłam zobaczyć czy jego pokój jest otwarty. Na całe szczęście był. Idiota z niego, żeby nie zamykać pokoju... Na stoliku zauważyłam telefon. Uśmiechnęłam się i wzięłam go do ręki. Postanowiłam wstawić na jego Facebooka jakiś śmieszny post.
"Moi wierni fani! Pragnę poinformować, że wszystkie informacje o mnie, które wypisują dzisiaj w gazetach to bzdury. Ja nie mam dziewczyny. Prawdę mówiąc nigdy nie miałem i pewnie nigdy nie będę mieć. Nie mogę się już dłużej z tym ukrywać. Czuję, że nie dam już rady, a prędzej czy później reporterzy dojdą do prawdy. Żeby nie było później żadnych niedomówień to pragnę oficjalnie oświadczyć, że jestem gejem. Pozdrawiam wszystkich🙆🙆🙆"
Oparłam się o ścianę i zaczęłam się śmiać. Nagle do pokoju wszedł Peter. Schowałam jego telefon za plecami i spojrzałam na niego.
-Co ty tu robisz? - Zapytał oschle. Teraz to się dopiero wystraszyłam.
-Ja... ja... właśnie wychodziłam. - Powiedziałam jąkając się. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Czyżby? - Wyciągnął z mojej ręki swój telefon. Spojrzał na wyświetlacz. W tym samym czasie chciałam się szybko ulotnić z jego pokoju, ale złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. - Co to ma być? Czy ciebie już całkiem popierdoliło? Jak ja to teraz odkręcę?
-Jesteś taki mądry to na pewno coś wymyślisz. - Posłałam w jego stronę buziaczka i wybiegłam z pokoju.

sobota, 18 listopada 2017

Rozdział IV

(Peter)
Dzisiejsza sytuacja najwyraźniej miała być dla mnie nauczką, żeby następnym razem nie wylewać na nikogo kawy, ale szczerze mówiąc to bardziej mnie rozśmieszyła. Swoją drogą kto by pomyślał, że taka cicha i spokojna dziewczyna jest taka mściwa. Dobra, może nie taka cicha i spokojna, w końcu przy pierwszym spotkaniu strasznie na mnie nawrzeszczała, ale mimo wszystko nie wygląda na taką.
Wróciłem do mojego hotelowego pokoju w celu odświeżenia się po jakże udanych kwalifikacjach, a raczej w moim przypadku po skoku treningowym, ponieważ skromnie mówiąc w ostatnim sezonie zgarnąłem kryształową kulę i na pierwsze zawody w tym roku miałem pewną kwalifikację.
Zdjąłem moją koszulkę i podszedłem do mojej walizki, z której miałem zamiar wyciągnąć ubrania na przebranie, ale jak się okazało one też ucierpiały w działaniach siostry Laniska. Teraz to już się nieco zdenerwowałem, ale po chwili przypomniałem sobie, że przecież mój kochany braciszek pewnie też brał w tym wszystkim udział, więc teraz powinien mi pożyczyć trochę ubrań. Niech sobie nie myśli, że będę pół tygodnia chodził w jednym. Nie mam zamiaru, żeby ludzie mnie unikali. Wyszedłem z mojego pokoju, aby skierować się do Domena. Zazwyczaj wchodziłem bez pukania, ale tym razem postanowiłem to uczynić, w końcu by się wkurzył i mi nic nie pożyczył.
-Pożycz jakąś bluzkę. - Tak, wiem, bardzo przekonujące.
-Masz swoje. - Wzruszył ramionami i podszedł do szafy, w której zaczął czegoś szukać. Cały Domen, chyba jako jedyny zawsze się dokładnie rozpakowuje. Wszyscy w tym również ja zawsze wyjmują z walizki to, co w danej chwili jest potrzebne. Na kilka dni się nie opłaca wszystkiego dokładnie rozpakowywać.
-Dobrze wiesz, co się stało z moimi ubraniami. -  Powiedziałem podirytowany. Co on bawi się w dziewczynę i może będzie udawał głupiego? A no tak on już jest głupi.
-Nie, nic nie wiem. - Powiedział z wyczuwalnym sarkazmem. Po chwili rzucił we mnie bluzką, która wylądowała na mojej twarzy. Miło z jego strony, naprawdę. (-,-)
-Ta, nic a nic. - Próbowałem go naśladować. - Dzięki. - Wskazałem na koszulkę i wyszedłem z pokoju.
(Patricia)
Gdy tylko przekroczyłam próg hotelu i załapało mi wifi, mój telefon oszalał. I to dosłownie. Zaczęły przychodzić mi jakieś powiadomienia. Nie miałam pojęcia co jest grane. Postanowiłam to sprawdzić jak tylko dojdę do mojego pokoju.
Ściągnęłam kurtkę, czapkę oraz buty i od razu rzuciłam się na łóżko. Ile bym dała, żeby mieć takie w domu...
Wyjęłam z kieszeni telefon, by po chwili wejść na Instagrama. Po tym co tam zobaczyłam zamarłam. Zaczęło mnie obserwować multum nowych ludzi, których kompletnie nie znałam, a także pojawiło się bardzo dużo serduszek pod moimi postami.
Nie przychodziło mi do głowy żadne racjonalne wytłumaczenie tego. Po chwili jednak przypomniało mi się, że przecież mój telefon miał w swoich łapach pewien idiota o imieniu Peter. Szybko odtworzyłam mój profil i ujrzałam jego selfie, do którego dodał opis: "Kotku, zostawiłaś coś u mnie ❤️❤️❤️". Głupek oczywiście się oznaczył, przez co zwrócił uwagę wielu ludzi. Teraz to mu nie daruję.
Czerwona ze złości wybiegłam z pokoju jak błyskawica w celu skierowania się do apartamentu starszego z braci Prevc. Nie było mi to jednak dane, ponieważ na kogoś wpadłam i bym się wywaliła, gdyby ta osoba nie złapała mnie w pasie. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Petera. Patrzył mi prosto w oczy. Mówiłam już, że jego tęczówki mają wspaniały kolor, który potrafi hipnotyzować? Spuściłam lekko wzrok i zauważyłam, że nie ma na sobie koszulki. Przygryzłam lekko wargę, po czym z powrotem spojrzałam na twarz chłopaka. Zauważyłam na niej cwany uśmieszek, który świadczył o tym, że zauważył moją gęsią skórkę.
-Możesz mnie puścić? - Zapytałam z wyczuwalną złością w głosie, na co Peter jeszcze bardziej się uśmiechnął, co mnie tylko zirytowało.
-Przecież wiem, że tego nie chcesz. - Czy on przypadkiem nie ma zawyżonej samooceny?
-Puść mnie!
-Proszę bardzo. Sama tego chciałaś. - Puścił mnie, po czym runęłam z hukiem na ziemię. Ałć! Mój tyłek!
-Debil! Nienawidzę cię! - Wykrzyczałam dalej znajdując się na podłodze.
-Czyżby? Gdyby tak było to nie pożerałabyś mnie teraz wzrokiem. - No to teraz mnie ma... Co mu mam odpowiedzieć? - No już. Wstawaj. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, aby pomóc mi wstać. Zerknęłam na nią, a następnie rzuciłam mu wrogie spojrzenie. W mojej głowie zaczął powstawać pewien pomysł. Chwyciłam swoimi rękami dłoń Petera i pociągnęłam go za nią tak, że teraz to on leżał na podłodze, a ja stałam obok i się śmiałam z jego miny.
-Następnym razem nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
-Ładne zdjęcie. - Wziął do ręki mój telefon, który leżał na podłodze, co było wynikiem zderzenia z nim.
-Musiałeś to zrobić? Teraz wypisują do mnie jakieś głupoty. - Wzruszył tylko ramionami. - Oddaj ten telefon. Nie mam czasu tutaj daremnie stać. - Cudem by było gdyby mnie posłuchał... a jednak. Po chwili posłusznie oddał mi komórkę. Zaczęłam iść w stronę pokoju mojego brata, ponieważ odkąd tu przyjechałam mało z nim gadałam.
-Idziesz się braciszkowi poskarżyć? - Zapytał z kpiną. Na jego pytanie pokazałam mu tylko środkowy palec.
Weszłam do pomieszczenia, w którym powinien znajdować się Anze. Tak właśnie było. Zrobiłam kilka kroków w przód i się zatrzymałam. Ocknęłam się, że on stoi właśnie przed lustrem i stroi się jak nastolatka. Czyżby umówił się na randkę? Tylko z kim? Przecież raczej nikogo tutaj nie zna.
-O! Właśnie miałem do ciebie iść. - Zmarszczyłam brwi. - Jak wyglądam? Mogę tak iść? - Miał na sobie czarne dżinsy i granatową koszulę. Całość prezentowała się nawet nieźle, ale zmieniłabym kilka rzeczy.
-A gdzie się wybierasz? Czyżby randka? - Pstryknął palcami i się uśmiechnął.
-Czytasz mi w myślach czy co? - Przymrużył lekko oczy.
-Głuptasie, nie czytam ci w myślach. Po prostu za dobrze cię znam. Bez powodu byś się tak nie stroił. - Zrobiłam kilka kroków w tył, aby móc spojrzeć na niego z większej odległości.  - Hmm... na moje oko troszeczkę zbyt elegancko.
-Czyli co, zamiast koszuli jakąś zwykłą bluzkę założyć? - Chciał już iść w stronę swojej walizki, ale go powstrzymałam.
-Nie. Nie. Nie. Poczekaj. Tak jest dobrze. - Złapałam go za ramię.
-Boże... Dziewczyno zdecyduj się. - Zrobił krótką pauzę. - To w końcu w czym mam iść?
-W tym co teraz, tylko...
-Tylko?
-Trochę bardziej na luzie musisz być. - Podwinęłam mu rękawy, a także odpięłam dwa guziki na samej górze jego koszuli. - Tak lepiej.
-Myślisz?
-Ja nie myślę, ja to wiem.
-Dzięki siostra. - Przytulił mnie. Mimo, że często się kłócimy, to w ważnych sytuacjach, takich jak ta, pomagamy sobie wzajemnie. I to jest piękne.
-Jakie kwiaty jej kupisz? - Szepnęłam mu na ucho. Momentalnie odsunął się ode mnie i lekko się zestresował. - No nie mów, że chciałeś iść bez kwiatka.
-No w zasadzie to... - Nie dałam mu dokończyć.
-Och braciszku. Wstąp po drodze do jakieś kwiaciarni i kup jej dużą, śliczną, czerwoną różę. Ok?
-Ok.

sobota, 11 listopada 2017

Rozdział III

Właśnie sobie stoję pod skocznią w Kuusamo i czekam na Domena, z którym byłam umówiona piętnaście minut temu. Jak można być takim spóźnialskim? W dodatku jest strasznie zimno. Nogi mi chyba zaraz odpadną, a ja nie mam nawet gorącej herbatki. Nie rozumiem, jak ci wszyscy ludzie wytrzymują takie stanie na takim mrozie i podziwianie jakiś latających świrów. Ja bym z pewnością odmroziła sobie wszystkie kończyny i trafiłabym do szpitala, a mój kochany braciszek by mnie nawet nie odwiedził, bo skoki by były dla niego ważniejsze.
Za pół godziny mają zacząć się kwalifikacje, a jak Domen zaraz nie przyjdzie to nici z mojego planu. Szkoda by było, bo nie wiem czy jutro miałabym okazję go zrealizować. No, może by mi się udało jakoś. Chociaż jakby spojrzeć na moje szczęście to by nic nie wypaliło.
O nie! Jeszcze kataru dostałam. Jak się rozchoruję to...! Właśnie! Jak się rozchoruję to nie będę musiała iść jutro na konkurs! To jest myśl! Ja to jednak mam głowę.
Sięgnęłam ręką do kieszeni kurtki w poszukiwaniu chusteczek. Jak się okazało zamiast ich znalazłam rękawiczki. A mama zawsze powtarza, żebym nie zostawiała ich tam, bo potem zapomnę i nie będę mogła znaleźć gdy będą mi potrzebne. Cóż, w tym przypadku dobrze, że jej nie posłuchałam. Założyłam szybko rękawiczki na moje czerwone od zimna ręce.
-Już jestem! - Usłyszałam znajomy głos, który należał oczywiście do najbardziej spóźnialskiego chłopaka jakiego znam. No, może zaraz po moim bracie.
-Szybko coś. - Powiedziałam z sarkazmem. - Masz klucze? - Obmyśliłam sobie wcześniej plan, w którym Domen podwędzi klucze do pokoju Petera, a ja w czasie kwalifikacji pójdę tam i wszystko wypsikam damskim dezodorantem. Ja musiałam znosić zapach kawy, to on się też trochę teraz pomęczy.
-Mam, mam. - Zaczął szukać ich w kieszeni. - Sorry, że tak długo, ale Peter cały czas siedział obok swojej torby. Dopiero przed chwilą poszedł się rozgrzać. Z resztą ja powinienem robić to samo. - Podał mi klucz i chciał już iść, ale coś mu się najwyraźniej przypomniało. - A, jeszcze jedno. Anze o ciebie pytał.
-Pójdę zaraz z nim pogadać, bo w końcu pomyśli, że nie przyszłam dziś na skocznię i zrobi mi awanturę. Powodzenia w kwalifikacjach. - Posłałam w jego stronę uśmiech.
-Dzięki. Poczekaj później na mnie w domku naszej reprezentacji. Oddam tylko skok, przebiorę się i przyjdę. - Pokiwałam tylko głową na znak zgody i ruszyłam w poszukiwaniu mojego brata.
Długo nie musiałam szukać. Znalazłam go przy barierce, gdy się rozciągał. Podeszłam do niego szybkim krokiem i stuknęłam go lekko w ramię, żeby się odwrócił w moją stronę.
-Cześć. - Przywitałam się próbując udawać podekscytowanie z tego, że mogę tu być. Nie wiem czy dobra ze mnie aktorka, ale mam nadzieję, że tak. Anze najwyraźniej słuchał muzyki, bo spojrzał na mnie z uśmiechem i wyjął słuchawki z uszu.
-Hej siostra. Szukałem cię. Jak ci się tutaj podoba? - Kiwnął w moją stronę lekko głową.
-Dopiero co przyszłam, ale już mogę stwierdzić, że są tu prześliczne krajobrazy, tylko trochę zimno. - Skrzywiłam się lekko.
-E tam, dzisiaj jest wyjątkowo ciepło. - Machnął lekko ręką.
-Ciepło? Jeżeli to jest ciepło to ja nie chcę wiedzieć jak to jest gdy tu jest zimno.
-W tamtej budce możesz sobie kupić coś ciepłego do picia. - Wskazał ręką wymienione miejsce.
-Pójdę tam. Nie będę ci przeszkadzać w rozgrzewce. Pogadamy później. Dalekich skoków. - Cmoknęłam go szybko w policzek i udałam się we wskazane wcześniej przez skoczka miejsce.
Kupiwszy upragnioną herbatkę postanowiłam udać się do hotelu. Poczułam nagle uderzenie czymś twardym w plecy. Odwróciłam się momentalnie i zobaczyłam jak Peter gra z kimś w siatkówkę. Mogłam się jedynie domyślać, że to była piłka kopnięta celowo przez tego idiotę tak, aby mnie walnęła. Zrobiłam tylko groźną minę w stronę skoczka i poszłam w stronę hotelu.
Udałam się najpierw do mojego pokoju po truskawkowy dezodorant, a następnie poszłam do pokoju Petera. Po około pięciu minutach wszystko już pachniało truskawkami. Pewnie pomyśli, że to któryś z chłopaków i nawet nie wpadnie na pomysł, że to ja. Nawet jakby się dowiedział, że to ja to mam to gdzieś. I tak mi nic nie zrobi, w końcu mam ten przywilej, że jestem kobietą. Po za tym to on to wszystko zaczął, a to jest tylko taka mała zemsta.
Gdy dotarłam z powrotem na skocznię od razu udałam się do domku reprezentacji Słowenii, aby poczekać tam na Domena. Włączyłam sobie telewizor, w którym zaczęłam oglądać skoki. Tak wiem, jestem mądra. Po około dwudziestu minutach w drzwiach stanął chłopak.
-Hej, i jak ci poszło? Nikt cię nie widział? - Zapytał z wyczuwalnym zainteresowaniem.
-Wszystko poszło perfekcyjnie. Nikt mnie raczej nie widział. Chciałabym zobaczyć minę twojego brata. Ja nie mogłam tam wytrzymać ani chwili dłużej, bo chyba bym się udusiła. - Zaśmiałam się. - Trzymaj klucze. - Podałam mu klucze, które po chwili schował do prawdopodobnie Petera torby.
-No to nieźle się zdziwi. Ciekawe czy się kapnie, że to ty. - Usiadł obok mnie.
-My. - Poprawiłam go. Niech sobie nie myśli, że wymiga się od winy. - Hmm... nie wydaje mi się, chociaż na głupiego nie wygląda, więc może się domyślić. O, a tak w ogóle to gratuluję świetnego skoku. 141 metrów. Zaszalałeś. - Pokiwałam z podziwem głową.
-A dzięki, dzięki. Jutro postaram się skoczyć jeszcze dalej. - Puścił do mnie oczko.
-Nie szalej, bo rekord pobijesz. - Zaśmiałam się, a po chwili do środka wparował Peter. Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu i zauważywszy swoją torbę zmienił wyraz twarzy na łagodniejszy. Po chwili nas dostrzegł i się uśmiechnął.
-Cześć. - Przywitał się i wziął swoją torbę.
-Hej. - Powiedział przez śmiech Domen, a ja go lekko szturchnęłam, żeby się opamiętał, co oczywiście nie poskutkowało.
-Stało się coś? - Zapytał zdezorientowany Peter.
-Nie, wszystko w porządku, tylko twój brat dostał ataku śmiechu. - Próbowałam jakoś naprawić zaistniałą sytuację.
-No niech wam będzie. Idę do hotelu trochę odpocząć. Do zobaczenia później. - Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem na co chłopak tylko wywrócił oczami. Cóż, być może uzna mnie za wariatkę, ale mam gdzieś to, co o mnie myśli.
-Domen? - Zwróciłam się do chłopaka siedzącego obok mnie. - Wiesz, że on będzie wiedział, że to my? - Powiedziałam poważnie.
-Oj tam, wyobraź sobie jego minę - bezcenna. - Przybiliśmy sobie piątkę i zaczęliśmy się głośno śmiać.
(Peter)
Zachowanie Patricii i Domena było dla mnie niezrozumiałe. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa jak mój brat zawsze gdy coś spsocił to dostawał ataku śmiechu. On to chyba nigdy nie dorośnie. Swoją drogą nie wiem jak ludzie z nim wytrzymują.
Wszedłem do swojego pokoju i od razu uderzył we mnie drażniący zapach... truskawek? Szybko pobiegłem do okna, aby je otworzyć na oścież. W takich warunkach nie dałoby się usiedzieć. Cóż, w nocy pewnie zmarznę, ale lepsze to niżbym miał się udusić. Zastanawia mnie tylko, który był taki mądry, żeby to zrobić. Cóż, mój cel na dzisiaj: dowiedzieć się kto jest sprawcą tego zdarzenia.
Usłyszałem dźwięk rozbrzmiewający w moim pokoju. Zacząłem rozglądać się za jego źródłem i jak się okazało był to czyjś telefon. Jednak znalezienie winowajcy dzisiejszego zdarzenia będzie prostsze niż by się mogło wydawać. Wziąłem urządzenie do ręki i zobaczyłem wiadomość.
Od: Andi
Kocham cię, wróć do mnie ❤️
Nie czytałem już więcej przychodzących co chwilę wiadomości tylko postanowiłem wejść na Instagrama, którego ikonę zauważyłem na ekranie głównym, aby w ten sposób móc upewnić się co do moich podejrzeń względem właściciela urządzenia. Jak się okazało przypuszczenia się potwierdziły i jest to komórka Patricii. Nie mogłem zaprzepaścić takiej okazji i zrobiłem sobie selfie, które wstawiłem na jej Instagrama, oczywiście oznaczając siebie. Po chwili stwierdziłem, że pewnie szuka tego telefonu, więc się nad nią zlituję i pójdę jej go oddać. Swoją drogą skoro chce się bawić ze mną w takie podchody to niech tylko się spodziewa w najbliższym czasie jakiegoś numeru z mojej strony.
Wyszedłem z mojego apartamentu i udałem się pod jej pokój, w którym jej nie zastałem. Postanowiłem pójść w stronę skoczni, bo prawdopodobnie tam się teraz znajduje. Tak właśnie było. Zauważyłem ją idącą z Domenem prawdopodobnie już w stronę hotelu. Podszedłem do nich szybkim krokiem.
-Cześć, wiecie może która godzina? - Nie wyglądała jakby zauważyła brak telefonu, więc postanowiłem się trochę podroczyć.
-Poczekaj, zaraz sprawdzę. - Powiedziała i zaczęła szukać po chyba wszystkich możliwych kieszeniach telefonu.
-Tego szukasz? - Zapytałem wyjmując zza pleców zgubę. Dziewczyna patrzyła to na urządzenie to na mnie.
-Skąd...? - Nie dałem jej dokończyć.
-Zostawiłaś w moim pokoju. Swoją drogą piękny truskawkowy zapach tylko trochę za dużo. - Puściłem w jej stronę oczko, na co Patricia się trochę zmieszała.
-Ale przecież...
-Jakiś kochaś do ciebie ciągle wypisuje. - Na moje słowa szybko wyrwała z mojej ręki telefon i weszła najprawdopodobniej zobaczyć kto wypisuje. Najwidoczniej bardzo się zdenerwowała bo wyjęła kartkę z telefonu, przełamała ją na pół i wyrzuciła.
-I po problemie. - Wzruszyła ramionami, a na mojej i Domena twarzy malowało się zaskoczenie. Muszę przyznać, że dziewczyna ma charakter. Zaimponowała mi tym.

czwartek, 26 października 2017

Rozdział II

-Patricia, wstawaj. Patricia. - Do moich uszu zaczął dochodzić znajomy głos, który niestety wyrwał mnie z Krainy Morfeusza. Poczułam jak Anze lekko potrząsa moim ramieniem. Kurde, a miałam taki fajny sen. Śniło mi się jak mojemu bratu rozwiązała się sznurówka w bucie i rypnął w kałużę z błotem. Oczywiście byłam na tyle inteligentna, że postanowiłam wykorzystać sytuację i cyknąć mu kilka fotek, którymi go szantażowałam. Mówiłam, że wrzucę je na fejsa, a żebym tego nie zrobiła to musiał mi usługiwać. Hmm... życie mogłoby być takie piękne. - Zaraz śniadanie, a jak tak dalej pójdzie to się spóźnimy.
-Jeszcze pięć minut. - Wymamrotałam. W rzeczywistości nie miałam zamiaru nigdzie się ruszać. Wczoraj oglądałam filmy do późna, ale ani słowa mojemu bratu o tym! Wczoraj coś tam mówił, żebym wcześniej poszła spać, bo z samego rana trzeba będzie wstać, ale zbytnio się tym nie przejęłam, a teraz mam tego skutki.
-Każdy tak mówi. - Już widzę jak wywraca oczami wygłaszając te swoje mądrości. Cóż, nie mam najmniejszego zamiaru go słuchać. Nakryłam się całkowicie kołdrą, aby jego głos nie docierał już do moich uszów, co oczywiście nie podziałało. Niestety. - Sonja wstawaj! - O nie! Ten debil nie będzie tak do mnie mówił! Sonja to moje drugie imię, a właściwie pierwsze, tylko tak bardzo go nienawidzę, że każdemu przedstawiam się drugim imieniem jako Patricia. Momentalnie zerwałam się z łóżka i zmierzyłam Anze morderczym spojrzeniem. Dobrze wiedział o co mi chodzi, przez co zaczął się śmiać. - Gdybyś widziała teraz swoją minę. - Wyjął telefon z kieszeni i nawet się nie zorientowałam kiedy zrobił mi zdjęcie.
-Debil! - Popchnęłam go lekko i poszłam do walizki po jakieś ubranie na przebranie, przecież w piżamie nie zejdę. Wybrałam pierwsze z brzegu jasne dżinsy, a do tego moją ulubioną granatową bluzę. Szybko się ogarnęłam i po około pięciu minutach wyszłam z łazienki. Anze stał oparty o ścianę i spoglądał w nieznany mi punkt. Wyglądał jakby się zamyślił. Hmm... Nigdy go nie widziałam w takim stanie. Postanowiłam to przerwać. - Idziesz, czy mam cię tu zamknąć? - Chyba wcześniej mnie nie zauważył, bo spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale po chwili przerodziło się to w nikły uśmiech.
Wyszliśmy z mojego pokoju. Szybkim ruchem zamknęłam za nami drzwi i udaliśmy się do windy, którą zjechaliśmy na dół. Mój kochany braciszek zaprowadził mnie do hotelowej restauracji. W środku ujrzałam sporo kwadratowych stolików, przy których siedziało dużo ludzi. Zauważyłam Domena, więc zamówiwszy sobie śniadanie, podeszłam do niego.
-Cześć, można się dosiąść? - Zapytałam, bo nie miałam najmniejszego zamiaru się wpraszać. Być może chciał przemyśleć swoje ambitne plany na przyszłość, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru mu w tym przerywać, nawet jeśliby to dotyczyło oglądania kreskówek.
-Pewnie, siadaj. - Uśmiechnął się do mnie. Zajęłam miejsce na skos od niego. - Idziesz po południu na kwalifikacje?
-Skoki to nie moja bajka, więc nie mam zamiaru marnować na to czasu. Wiem, że niby po to tu przyjechałam, a właściwie mój brat mnie tu zaciągnął, ale na prawdę jest to coś co mnie kompletnie nie interesuje, więc nie idę. - Machnęłam jeszcze ręką kończąc swoją wypowiedź.
-Gdzie nie idziesz? - Usłyszałam głos Anze. Muszę coś wymyślić na szybko, bo się wkurzy jak się dowie.
-Na kwalifikacje. - Wzruszył ramionami Domen. Teraz mam ochotę go zamordować gołymi rękami. Kurde, ale najpierw muszę jakoś się wytłumaczyć.
-Co? Jak to nie idziesz? Przecież mi obiecałaś. Teraz już nie masz innego wyjścia. Jak nie pójdziesz to... - Zaczęłam się śmiać nerwowo. Szybko, szybko. Muszę coś wymyślić. Myśl!
-Oh, Domen. Źle mnie zrozumiałeś. - Spojrzałam na chłopaka, posyłając mu spojrzenie, że ma mi przytaknąć. Mam tylko nadzieję, że nie jest taki głupi i doskonale to rozumie. - Oczywiście, że idę na kwalifikacje. - Tym razem zwróciłam się do mojego brata, który już zdążył usiąść obok mnie.
-No ja mam nadzieję. - Spojrzał na mnie podejrzliwie. Kurde, teraz to już nie mam wyjścia i muszę tam iść, bo będzie się rozglądał za mną, a jak mnie nie ujrzy to będę miała przechlapane. Chociaż na tyle obecnych ludzi mogę powiedzieć, że mnie mógł nie zauważyć. Hmm... tylko czy to przejdzie? Niekoniecznie, a z doświadczenia wiem, że nie warto tak ryzykować, bo znając mojego brata to... Z rozmyślania wyrwał mnie czyjś głos.
-Cześć wszystkim. - Spojrzałam na chłopaka, który (o ile dobrze pamiętam) miał na imię Peter. Wszyscy mu odpowiedzieli z wyjątkiem mnie. Kurde, jak ja go nie cierpię! Jeszcze ten jego sztuczny uśmieszek. Można zwymiotować.Na dodatek usiadł naprzeciwko mnie. Jeszcze tylko kilka dni i już nie będę musiała go oglądać na oczy. Całe szczęście. Anze więcej mnie nie namówi, żebym gdziekolwiek z nim jechała. Ale, ale, ale... Ale zanim to, to muszę coś wymyślić. Coś, co będzie małą rekompensatą za moją ulubioną zniszczoną bluzkę.- Ekhm. - Odchrząknął. Momentalnie odwróciłam od niego wzrok i zajęłam się jedzeniem mojego śniadania. Dobrze, że chłopaki nie zauważyli zaistniałej sytuacji, bo bym była już skończona. Wystarczy mi, że ten idiota mnie przyłapał na wpatrywaniu się w niego. Kurde, co on sobie mógł pomyśleć... A z resztą... Co on mnie będzie obchodził!?
Poczułam szturchnięcie w ramię. Tak, to był oczywiście mój kochany braciszek. Żeby mi się zaraz nie zachciało mu oddać, bo będzie zęby z podłogi zbierał. Oczywiście zmroziłam go wzrokiem, na co się zaczął śmiać. Cały Anze... wiecznie się tylko śmieje, a zamiast mózgu ma siano.
-Co? - Wycedziłam przez zęby.
-Pytam się ciebie o coś, a ty jakby nieobecna. Zakochałaś się czy co? - Powiedziałabym coś, ale nie będę robić scen przed Prevcami, jeszcze uznają mnie za wariatkę i tyle będzie.
-Pff... Niby w kim? - Wywróciłam teatralnie oczami i chwyciłam po moją szklankę z wodą.
-O, a choćby w nim. - Wskazał ręką na Petera, a ja mało co się wodą nie zakrztusiłam. Jeżeli on myśli, że ja w nim... Z ręką na sercu oświadczam, że jak tylko będę sam na sam z Anze, to go zatłukę i każdy sąd mnie uniewinni!
-Naćpałeś się czegoś, że gadasz głupoty? - Starałam się zachować spokój. Chciałam dać mu znak, żeby się opamiętał, więc kopnęłam go w nogę pod stołem.
-Ał! Za co to? - Zamiast głosu mojego brata usłyszałam Domena. Ups! Ja i moje szczęście...
-Za darmo. - Powiedział Peter na co się zaśmiałam.
-Domen, pomożesz mi w czymś? - Zapytałam, kiedy zostaliśmy już sami przy stole.
-Ok, ale w czym konkretnie? - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-W takiej małej zemście na Peterze, no wiesz, za to, że zniszczył moją kochaną bluzkę.
-Zemście?
-Psikusie. Lepiej? - Wywróciłam oczami. - Wiem, że to twój brat i pewnie nie... - Nie dane mi było skończyć.
-Spoko, zawsze lubiłem robić mu kawały, ale nigdy nie miałem z kim, a teraz widzę, że to się zmieniło. - Wstał od stołu i puścił do mnie oczko.
I mamy drugi rozdział. Piszcie czy się podoba ;)

niedziela, 24 września 2017

Rozdział I

Dlaczego się na to zgodziłam? Nienawidzę skoków narciarskich, a jednak mój brat - Anze Lanisek przekonał mnie abym z nim pojechała na weekend do Kuusamo. Jest to miejsce, w którym odbywa się w tym roku rozpoczęcie sezonu. I tak pewnie cały ten czas spędzę w hotelowym pokoju, albo na spacerowaniu po okolicy. Zanudzę się chyba na śmierć. Po co dałam się w to wkręcić, przecież ja tu nawet nikogo nie znam, oprócz mojego brata. Kurde, przecież nie mogę przeleżeć na tym cholernie wygodnym łóżku całego weekendu. Kiedyś w szkole to aż się prosiło o chociażby jeden dzień wolnego, a tutaj mam trochę więcej i nie mogę tego zmarnować. Muszę kogoś tu poznać, bo inaczej zgon z powodu użalania się nad sobą będzie gwarantowany.
Usłyszałam otwierające się drzwi od mojego pokoju. Szybko skierowałam głowę w tamtą stronę i ujrzałam młodego chłopaka.
-Co ty tu robisz? - Zapytał mnie, ale to chyba ja powinnam skierować to pytanie do niego.
-Leżę. - Powiedziałam ze stoickim spokojem. Kurde nie będę się tłumaczyć przed jakimś małolatem.
-To widzę, ale czemu w moim pokoju? - Czy on jest jakiś chory na umyśle? A może mi się tak tylko wydaje. Sama już nie wiem.
-Jakim twoim pokoju? Coś ci się chyba pomyliło chłopczyku. - Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed nim, krzyżując ręce na piersi.
-Ej! Nie mów tak do mnie! - Wzruszyłam tylko ramionami na jego słowa. Nic nie odpowiedziałam, więc po chwili postanowił przerwać ciszę. - Ale ty tak na poważnie masz tu pokój?
-No a nie widać? Ślepy jesteś? - Zrobiłam srogą minę w jego kierunku. Przysięgam tu i teraz, że jak za chwilę stąd nie wyjdzie to walnę go w twarz poduszką, żeby chociaż na chwilę się uciszył, i może w końcu stąd poszedł.
-No ale, skoro ty tu masz pokój i ja mam tu mieć pokój to trzeba iść do recepcji wyjaśnić to nieporozumienie. - Jeżeli ten chłopak myśli, że z nim gdziekolwiek pójdę, to jest w błędzie, bo ja nie mam najmniejszego zamiaru się stąd ruszać.
-My? No chyba nie. Ty idź sobie to załatwiać, a ja nie mam zamiaru się nigdzie ruszać. Zostaję w tym pokoju, czy ci się to podoba, czy nie. - Tupnęłam nogą, przez co mogłam wyglądać trochę jak rozzłoszczone dziecko, któremu rodzice nie pozwolili obejrzeć ulubionej bajki w telewizji. - A teraz wyjdź stąd, bo zaraz stracę cierpliwość! - Wskazałam mu drzwi i po chwili wyszedł, z czego byłam bardzo zadowolona.
(kilkanaście minut później)
Przebrałam się i założywszy kurtkę, postanowiłam przejść się po okolicy. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i po chwili znalazłam się na korytarzu. Zauważyłam chłopaka, który kilkanaście minut temu wtargnął do mojego lokum. Próbował otworzyć drzwi do pokoju obok, ale z tego co zdążyłam zauważyć, coś mu nie wychodziło.
-Może pomóc? - Zaproponowałam. Postanowiłam pokazać się trochę z lepszej strony. Może w końcu to on będzie tym szczęśliwcem, z którym się zakumpluję. W sumie, jakby się tak zastanowić, wygląda na spoko ziomka.
-O, to ty. - Uśmiechnął się niemrawo, a ja pomogłam mu otworzyć drzwi.
-We własnej osobie. - Zaśmiałam się i ukłoniłam.
-Dzięki. - Powiedział po tym, jak pomogłam dostać mu się do pokoju.
-Drobiazg. I co ci powiedzieli w recepcji? Bo aż jestem ciekawa. - Chłopak zrobił się lekko czerwony.
-Przepraszam cię najmocniej, bo to się okazała moja wina. Tym markerem tak niewyraźnie jest napisane, że zamiast ósemki, przeczytałem dziewiątkę i to wszystko przez to. - Zaśmiałam się cicho na jego słowa. 
-W sumie, gdyby nie ta twoja pomyłka to byśmy się najprawdopodobniej nigdy nie poznali. - Uśmiechnęłam się szczerze. Po chwili na jego twarzy także zagościł uśmiech. - Patricia. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, bo jakby nie patrzeć, nie mieliśmy się jeszcze okazji poznać.
-Domen.
Pogadałam chwilę z Domenem i jak się okazało jest on skoczkiem słoweńskim, czyli można powiedzieć, że prośba Anze, abym zakumplowała się z kimś z kadry, została spełniona. Później wyszłam z hotelu. Przechadzałam się chodnikiem, gdy nagle poczułam wspaniały zapach kawy. Aromat był taki kuszący, więc postanowiłam zawitać do kawiarni. Odsunęłam swoją kurtkę i stanęłam za jakimś mężczyzną w jaskrawej zielonej kurtce, który coś zamawiał. Dziwne, ale mam wrażenie, że mój brat ma identyczną kurtkę. Uniosłam głowę w górę, aby obejrzeć cennik, który się tam znajdował. Po chwili poczułam nieprzyjemny gorąc na moim brzuchu. Spojrzałam i jak się okazało, mężczyzna, który stał przede mną wylał na mnie całą zawartość swojej kawy. Jęknęłam z gorąca, które czułam. Może to był zły pomysł stanąć za nim, przecież mogłam się tego spodziewać.
-Co ty kurwa zro... - Spojrzałam na niego i zrobiłam krótką pauzę. - ...biłeś? - Pierwszy raz w życiu widzę takie cudowne oczy. Czuję, że mogłabym w nie patrzeć godzinami. Są takie nieziemskie. Po prostu niespotykane. Takie jedyne w swoim rodzaju. Można by rzec, że unikatowe. O czym ja w ogóle myślę? Przecież powinnam być na niego wściekła. Problem w tym, że gdy go widzę, cała złość przechodzi. Nie! To tak nie może wyglądać. Gdyby każdy tak na mnie działał...
-Przepraszam. Na prawdę nie chciałem. Nie zauważyłem cię. - Tak, czy siak, zdenerwowanie bierze górę. Nie mogę w końcu się tak nad nim rozczulać.
-Nie zauważyłeś mnie? A co ja jestem? Krasnoludek? I co? Normalnie na ulicy też tak na każdego wpadasz? Wiesz co? Z tego wszystkiego odechciało mi się tej kawy. - Zasunęłam kurtkę i pospiesznie wyszłam z lokalu.
Gdy wróciłam do hotelu, pierwsze co zrobiłam to się wykąpałam. Normalnie całą drogę czułam zapach kawy. Chyba odechce mi się jej na dłuższy czas. Później postanowiłam pójść do mojego brata. Nie widziałam go cały dzień. Zapukałam do drzwi naprzeciwko mojego pokoju i po chwili mogłam już ujrzeć sylwetkę mojego najukochańszego brata. Najukochańszego, bo jedynego.
-Wejdź siostra. - Uśmiechnął się szeroko i zrobił wielki ukłon, otwierając mi drzwi. Czy on przypadkiem czegoś nie brał?
-Mówię ci, poszłam dziś sobie do kawiarni i pewien idiota oblał mnie kawą i normalnie tak mnie wnerwił, że... - Nie dokończyłam, bo Anze zaczął głośno rechotać. - A ty z czego rżysz? - Walnęłam go lekko w głowę.
-Bo ten idiota, jak go nazwałaś, to ja go chyba znam. - Powiedział przez śmiech, a mi mało gałki oczne nie wyszły.
-Co? Kto to jest? Skąd w ogóle wiesz? - Odczekałam jeszcze trochę, aż się uspokoi i usiedliśmy na łóżku.
-Bo widzisz... Mój kochany kolega z kadry dzisiaj do mnie przyszedł i opowiadał jak to przez przypadek oblał pewną dziewczynę kawą, i jak to ona na niego nawrzeszczała. - Zaczął znowu się śmiać. - A teraz się okazało, że to byłaś chyba ty. Ja nie mogę! Nie wytrzymam zaraz ze śmiechu! - Wszystko zaczęło się we mnie gotować. Według moich wyliczeń jest czwartek wieczorem, a my wyjeżdżamy dopiero w niedzielę wieczorem. Z jednej strony to źle, bo pewnie go spotkam jeszcze nie raz. Z drugiej natomiast, będę miała więcej czasu, żeby się zemścić.
-Gdzie on ma pokój? - Zapytałam. W końcu lepiej wiedzieć, gdzie ofiara się znajduje.
-Siostra, spokojnie. Aż tak się na niego napaliłaś? - Zaczął gestykulować rękami, żebym trochę ochłonęła. Zdenerwował mnie tym swoim pytaniem, ale udam, że tego nie słyszałam.
-Odpowiesz mi? - Wstałam i umieściłam ręce na biodrach.
-266. - Tak się składa, że to całkiem blisko mojego apartamentu, bo ja mam 269. Ruszyłam w stronę wyjścia. - Poczekaj. - Nie zareagowałam na jego prośbę, tylko trzasnęłam drzwiami i poszłam pod wskazany numer.
Stałam już przed jego drzwiami. Chwilę się wahałam, czy zapukać. No, może trochę dłużej niż chwilę, bo Domen zdążył wyjść z pokoju i podszedł do mnie.
-Co robisz? - Zapytał, a ja pokazałam mu, żeby był ciszej.
-Dzisiaj taki chłopak oblał mnie kawą i okazało się, że on podobno tu mieszka. - Wskazałam palcem na drzwi z numerem 266.
-Serio? Tak się składa, że tu mieszka mój brat. - Uśmiechnął się i po chwili wszedł do pokoju. Chciałam zwiać, ale pociągnął mnie za sobą. - Peter, patrz kogo przyprowadziłem. - Tak, to jest ten moment, w którym mam ochotę zatłuc Domena.
-Cześć. Jakoś tak nie było okazji. Peter jestem. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja z grzeczności, również podałam mu swoją.
-Patricia. - Wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Jeszcze raz cię za tamto przepraszam. - Trochę mnie to zdziwiło. Myślałam, że już zdążył rzucić to w niepamięć. Teraz muszę rozpocząć mój plan działania.
-Nie no spoko, zapomnijmy. - Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale Domena nigdzie nie było. - A tamten, gdzie się podział? - Chłopak spojrzał na zegarek.
-Pewnie poszedł obejrzeć swoją ulubioną kreskówkę, bo zaraz leci. - Zaśmiał się.
-Też będę się zbierać. Śpieszy mi się trochę. Miło było poznać. - Pomachałam mu lekko ręką i wyszłam z pomieszczenia.
Hejka ;) Na wstępie chciałam powiedzieć, że dodaję to opowiadanie także na Wattpadzie. Tam jest już dodanych 12 rozdziałów, ale dopiero dzisiaj stwierdziłam, że tutaj też będę wstawiać. Nie opublikuję od razu wszystkich tylko co kilka dni będę dodawać ;)