poniedziałek, 8 stycznia 2018

Rozdział VI

Stałam sobie właśnie z moim bratem przy barierkach i oglądałam skoki. Niestety dzisiaj nie poszło mu zbyt dobrze i o serii finałowej może jedynie pomarzyć. Szkoda, bo trzymałam za niego mocno kciuki.
Patrząc na to jak ci wszyscy zawodnicy skaczą to muszę przyznać, że polubiłam to. Gdyby ktoś mi wczoraj powiedział, że zaciekawi mnie ta dyscyplina sportowa to bym go pewnie wyśmiała.
-Anze, wytłumaczysz mi trochę zasad? - Zapytałam, bo w końcu jakbym chciała sama wszystko zrozumieć to bym musiała pewnie cały sezon oglądać skoki. I tam pewnie to zrobię, ale szybciej zrozumiem, gdy on mi wszystko wytłumaczy.
-Ooo, a jednak zaciekawiło cię to. - Powiedział uśmiechnięty. Do tej pory był smutny z powodu swojego skoku, a teraz nagle jakby humor mu powrócił.
-Jak się zaczęłam skupiać na oglądaniu to muszę przyznać, że trochę mnie to zaciekawiło. To jak wytłumaczysz mi?
-Pewnie, tylko poczekajmy z tym chwilkę do drugiej serii, a teraz patrz, bo Peter skacze. - Wskazał na rozbieg, gdzie po chwili przeniosłam swój wzrok. Udało mu się skoczyć 143 metry, dzięki czemu prowadził po pierwszej serii.
Podczas drugiej serii Anze wytłumaczył mi najważniejsze zasady, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Może nie ogarnęłam wszystkiego do końca w stu procentach, ale jednak większą część tego rozumiałam.
Gdy przyszedł czas na skok Domena, zacisnęłam mocno kciuki i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Kiedy udało mu się skoczyć 140,5 metrów, czym objął prowadzenie, aż podskoczyłam z radości i przytuliłam Anze, na co się zaśmiał.
-A ty nie kibicujesz Peterowi? - Spytał się ze śmiechem, czym mnie ewidentnie wkurzył.
-Jemu to co najwyżej mogę życzyć, żeby się przewrócił. - Odpowiedziałam, co wcale nie było prawdą. Fakt, nie przepadam za nim, ale nikomu nigdy nie życzę źle.
-Nawet nie wiesz co mówisz. - Szepnął chłopak.
Przyszedł czas na skok starszego Prevca. Wszystko wskazywało na to, że wygra dzisiejsze zawody. Cały skok przebiegał spokojnie do czasu lądowania, przy którym jedna narta odjechała, przez co zaliczył upadek. Skrzywiłam się lekko i spojrzałam na Anze, który stał z kamienną twarzą.
Poczułam ogromną ulgę, gdy Peter wstał i nic mu nie było. Mimo wszystko obwiniałam się za ten wypadek. Gdybym nie miała za długiego języka to może by do tego nie doszło. Kiedy chłopak podszedł do nas od razu rzuciłam się na niego i go przytuliłam. Nie wiem w sumie po co to zrobiłam. To był impuls. Prevc najwyraźniej był zaskoczony moim zachowaniem, ale po chwili go odwzajemnił.
-Nie miej jutro do mnie pretensji, gdy nas opiszą w gazetach. - Wyszeptał mi do ucha, co podziałało jak zimny prysznic i momentalnie się od niego odsunęłam, na co uśmiechnął się pod nosem.
(Peter)
Leżałem w swoim pokoju na łóżku i próbowałem się wyciszyć i odpocząć przed jutrzejszym konkursem. Dzisiejszy nie poszedł mi za dobrze, ale się nie załamuję, w końcu to nie mój pierwszy upadek i pewnie nie ostatni w życiu. Jutro będzie szansa na poprawę. Co do Domena to jestem dumny z niego i mam nadzieję, że przez resztę sezonu będzie również tak dobrze skakał. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Oczywiście wiedziałem kto to.
-Otwarte! - Krzyknąłem i po chwili przed moimi oczami stała Patricia.
-Idę na sklepu. Kupić ci coś? - Nie wiem co się stało, ale najwyraźniej coś się przestawiło w tej dziewczynie i zaczęła wokół mnie drygać jak wokół jakiegoś cesarza.
-Butelkę wody możesz mi wziąć. - Powiedziałem na odczepne. Chciałem być pewny, że nie będzie jej w hotelu, gdy pójdę pogadać z Anze.
-To wszystko? Bo wiesz mogłabym powiedzieć, że jak ci się coś jeszcze przypomni to możesz zadzwonić, ale nie wiem czy pamiętasz, że nie mam karty do telefonu i...
-To wszystko. Wielkie dzięki. - Uśmiechnąłem się, po czym wyszła z pokoju.
Zaraz po tym wydarzeniu poszedłem do Laniska, żeby z nim pogadać. Niektórym może by się podobało, gdyby jakaś dziewczyna tak drygała wokół niego, ale mi się to kompletnie nie podoba. Zastanawia mnie tylko to, co mogło wpłynąć na tak radykalną przemianę.
-I ona tak dosłownie co pięć minut przychodzi do ciebie i pyta się czy ci czegoś nie trzeba? - Pokiwałem twierdząco głową, na co chłopak się jeszcze szerzej uśmiechnął. - No to stary, masz teraz raj na ziemi. - Poklepał mnie po plecach.
-No nie wiem. Nie podoba mi się to kompletnie. Nie mam ani chwili odpoczynku. Teraz poszła do sklepu, żeby mi wodę kupić, a ja w tym czasie przyszedłem tutaj. - Chłopak wstał, włożył ręce do kieszeni i patrzył się w okno.
-No i słusznie. - Wstałem i momentalnie stanąłem za nim.
-Ty coś wiesz? - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem, na co odwrócił się w moją stronę.
-Najwyraźniej ma wyrzuty sumienia za twój upadek na skoczni. - Stwierdził poważnie.
-Przecież to nie jej wina. Po prostu narta mi odjechała. - Anze spojrzał na mnie z niepewnością. - Anze?
-No bo tuż przed twoim skokiem powiedziała coś... - Urwał w pół zdania.
-Co powiedziała?
-Powiedziała coś typu, że życzy ci, żebyś się przewrócił i potem... sam zresztą wiesz co było dalej. - Nie powiem, zabolało.
-Fajnie, że ma o mnie takie zdanie i w ogóle...
-Ona na pewno ci źle nie życzyła. Pewnie po prostu w przypływie...
-Nienawiści? Złości? Proszę cię. - Nie wytrzymałem dłużej i wyszedłem z pokoju.
Byłem w pewnym sensie wkurzany na Patricie. Nie dlatego, że się przewróciłem, bo to nie była jej wina, tylko dlatego, że tak powiedziała. Wiem, że pewnie to było w nagromadzonych emocjach, ale postanowiłem to wykorzystać. Zdjąłem koszulkę i położyłem się na brzuchu. Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałem ponowne pukanie do drzwi. Tradycyjnie powiedziałem, że otwarte.
-Przyniosłam ci wodę. Jak się czujesz? - Zapytała z troską.
-Trochę mnie plecy bolą... - Nie dała mi dokończyć.
-To może zawołam lekarza. Może to coś poważnego i...
-Nie, wszystko w porządku, po prostu przydałby się jakiś dobry masaż. To by mnie od razu postawiło na nogi. - Postanowiłem trochę poudawać. No co, jak tak bardzo się pali do pomocy, to co w tym złego?
-W takim razie pójdę po ma...
-Poczekaj. Przecież ty możesz zrobić mi masaż. - Zauważyłem, że na moje słowa się wzdrygnęła.
-Lepiej nie. Ja nie...
-Oj chodź. - Wyciągnąłem w jej stronę dłoń. Wywróciła tylko oczami i pomału podeszła do mnie.
Kiedy jej dłonie zetknęły się ze skórą moich pleców, przez moje ciało przeszła fala gorąca. Zaczęła powoli masować, a po chwili już wykonywała pewne ruchy. Muszę przyznać, że dziewczyna zna się na rzeczy. To jest najlepszy masaż w moim życiu. Nie trwał może zbyt długo, ale wystarczyło kilka minut, a czuję się jak nowo narodzony.
-Myślę, że powinnam już iść. Późno jest. - Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo dziewczyna wyszła z mojego pokoju.

1 komentarz:

  1. oooooo....
    Oczy mam jak spodki :)
    Pięknie się narobiło. Jak zaczynają się masować, to są na dobrej drodze ;p;p
    Trzymam za nich kciuki.
    Uwielbiam Petera i strasznie mi serce pęka jak widzę co się z nim dzieje aktualnie. Szkoda takiego talentu.
    Pozdrowionka i buziaki, do następnego!
    Jakby co, zapraszam do siebie: www.niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń