środa, 10 stycznia 2018

Rozdział VIII

Powoli się obudziłam. Oczów jeszcze nie chciało mi się otwierać, bo było mi tak strasznie wygodnie. Przytulona do ręki Anze postanowiłam w końcu się rozbudzić. Nie chciałam przecież przespać całego lotu.
-Która godzina? - Zapytałam zaspanym głosem. Szczerze mówiąc to miałam nadzieję, że będzie już widno.
-W której strefie czasowej? - Zamiast głosu mojego brata usłyszałam Petera. Szybko oderwałam się od niego i skierowałam na niego wzrok. Siedział obok mnie. Wytrzeszczyłam oczy, co mogło zabawnie wyglądać, ale mi wtedy do śmiechu nie było.
-Co tu robisz? - Wysyczałam przez zęby.
-Mam wykupiony bilet na to miejsce. - Uniosłam jedną brew do góry. - Nie wierzysz? Mogę pokazać.
-Gdzie Anze? - Zaczęłam się rozglądać po samolocie. Zauważyłam go śpiącego obok Tepesa, po czym odwróciłam się w stronę okna.
-Możemy porozmawiać? - Dotknął mojego ramienia, ale od razu zrzuciłam jego dłoń.
-Nie mamy o czym. - Odwróciłam się do ludzi siedzących za mną i zobaczyłam Domena siedzącego obok Nejca Dezmana. - Domen, zamienisz się miejscem? - Chłopak uśmiechnął się i spojrzał na Petera, co też ja uczyniłam. Zobaczyłam jak starszy Prevc kręci przecząco głową, a ten jakby zaczarowany go słucha. No świetnie. Może teraz każdym będzie tak rządzić. Niech na prezydenta startuje skoro to jego pasja. - Ok, rozumiem. - Wywróciłam oczami i wstałam, aby udać się do łazienki. Usłyszałam jak Domen śle w moją stronę ciche "przepraszam".
Chciałam już zamknąć za sobą drzwi, gdy na przeszkodzie coś mi stanęło. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Petera i jego nogę uniemożliwiającą zamknięcie drzwi. Podirytowana chciałam wyjść, ale w tym samym momencie Prevc popchnął mnie do środka i zamknął nas w tym małym pomieszczeniu.
-Co ty wyprawiasz? - Zapytałam uwalniając swój łokieć z jego uścisku.
-Możemy porozmawiać? - Zapytał po raz kolejny tego dnia.
-Zrozum, że nie mamy o czym. - Próbowałam mu uświadomić, co niestety nie podziałało i ostatecznie dałam mu pięć minut. - A więc o czym chcesz porozmawiać? - Zapytałam znudzona.
-To w hotelu... Nie chciałem, żebyś pomyślała, że cię wykorzystuję czy coś. Po prostu dowiedziałem się o tym, co powiedziałaś przed moim skokiem i byłem lekko zdenerwowany... - Dostrzegłam w lusterku, że moja twarz oblewa się lekkim rumieńcem.
-Nie wracajmy do tego. Nie mam ci tego za złe. - Zdążyłam już mu wybaczyć jak zobaczyłam jak mu bardzo zależy na rozmowie.
-To czemu się tam do mnie odnosisz...? W sensie jesteś niemiła dla mnie, a przynajmniej odnoszę takie wrażenie. - Zastanowiłam się dłuższą chwilę i sama nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie, a może po prostu nie chciałam? W sumie fajnie z nim tak pogrywać. Czasem się wkurzy, czasem udaje wielkiego cwaniaka. To wszystko na swój sposób jest dosyć zabawne.
-Nie lubię cię i tyle. - Tylko tyle udało mi się powiedzieć. - Możemy skończyć tę rozmowę? - Posmutniał i kiwnął głową. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jakąś kobietę na oko czterdziestolatka. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, a następnie dostrzegła Prevca i zmieniła wyraz twarzy na bardziej zaskoczony. Pewnie gdyby piła herbatę to by się zakrztusiła.
-On mnie molestuje. - Wskazałam na uśmiechniętego Prevca, któremu po chwili zrzedła mina. Nie mogłam opanować śmiechu i szybko poszłam na swoje miejsce.
-Chciała już wołać stewardessy. - Usłyszałam przerażony głos Petera i zaczęłam się śmiać.
(następnego dnia)
Było około godziny piętnastej. Akurat oglądałam mój ulubiony film w telewizji, gdy po domu rozniósł się głos dzwonka. Z niechęcią poszłam otworzyć drzwi.
-Ooo... - Swoją drogą niezłe przywitanie. - Wejdź. - Uśmiechnęłam się do brata.
- Przyjechałem, bo mi się przypomniało, że masz kilka moich rzeczy. - Zdjął buty i wszedł za mną do salonu.
-Jak się rozpakowywałam to odłożyłam wszystko w jedno miejsce. Poczekaj. Zaraz ci przyniosę. - Poszłam na górę do swojego pokoju, z którego przyniosłam reklamówkę pełną ubrań i nie tylko. - Nie za wygodnie ci? - Zapytałam wchodząc do salonu i widząc rozwalonego na kanapie Anze. Normalnie jakby był u siebie.
-Jeszcze procenty by się przydały i byłoby idealnie. - Posłał w moją stronę niewidzialnego buziaka.
-Czasami się zastanawiam czy my na prawdę jesteśmy spokrewnieni. - Mruknęłam pod nosem, co najwyraźniej usłyszał.
-Uwierz mi, że ja też. - Wstał i wziął do ręki torbę ze swoimi rzeczami. - Będę leciał, bo kumpel na mnie czeka w samochodzie. - Dał mi buziaka w policzek, co od razu wytarłam, na co się zaśmiał. - Lepiej nie pytaj jaki.
-Domyślam się. - Skrzyżowałam ręce na piersi i przyglądałam się jak chłopak zakłada buty.
-Mama mówiła, żebyś wpadła do niej, ponieważ się martwi, bo nie odbierasz od niej telefonu. - Walnęłam ręką w czoło, bo sobie nagle coś uświadomiłam.
-Zapomniałabym. Muszę kupić kartę do telefonu, bo ostatnio mi się połamała. - Dobra ja ją zniszczyłam, ale oj tam. Cicho.
-Znowu? To już chyba trzeci raz w tym miesiącu, a przypominam ci, że jest 27 listopada, a to oznacza, że za niecały miesiąc święta. - Wyszczerzył się.
-O nie... Znowu trzeba będzie wydać kasę na darmozjada co stoi przede mną. - Popatrzył na mnie minką żalu na co tylko się zaśmiałam.
-No dzięki.- Powiedział z sarkazmem. - W tym tygodniu mam zawody w Klingenthal. Jak chcesz to możesz jechać ze mną. - Popatrzyłam na niego i się chwilę zastanowiłam. - Aż tak daleko nie jest.
-Mam trochę pracy. Dostałam od pewnej firmy duże zlecenie.
-Proszę cię robienie zdjęć, czy nawet ich obróbka nie jest takie trudne i zajmuje mało czasu. - Próbował mnie przekonać, ale postanowiłam być nieugięta.
-Przeciętny człowiek zawsze myśli, że to takie proste. Uwierz mi, że to jest bardzo skomplikowane. - Pokręciłam głową.
-No skoro tak mówisz to nie będę się z tobą wykłócał.
-I bardzo słusznie. Wreszcie podejmujesz rozsądne decyzje. - Opuściłam mu czapkę a oczy. Pożegnał się i wyszedł.
Poszłam szybko na miasto załatwić sprawę z moim telefonem. Gdy wróciłam od razu wzięłam się do pracy nad nadesłanymi zdjęciami. Moje zajęcie przerwał dzwonek do drzwi. Postanowiłam nie otwierać. Ktoś jednak był uparty i nie dawał za wygraną. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Petera. Przyszedł mi do głowy świetny plan. Wzięłam wiaderko i napełniłam je lodowatą wodą. Następnie wyszłam na balkon.
-Peter! - Uniosłam wiaderko lekko do góry i czekałam aż podejdzie troszeczkę bliżej. Chłopak zaczął szukać mnie wzrokiem, a ja w tym samym czasie wylałam całą zawartość wiadra.
-Ej! - Skulił się z zimna i spojrzał na mnie wrogo. Zaczęłam się śmiać. - Pożałujesz tego!
-To się jeszcze okaże. - Posłałam w jego stronę niewidzialnego buziaka i weszłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz