niedziela, 3 marca 2019

Rozdział XXVI

-Masz jakieś plany na Sylwestra? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Cene, którego poznałam dzisiaj, bo został powołany przez trenera dopiero na zawody w Engelbergu.
-Praca, praca, praca. - Pokiwałam głową i zabrałam się za dokończenie mojego śniadania.
-No nie żartuj. My też w pracy będziemy, ale to przecież w niczym nie przeszkadza. W Ga-Pa jest dużo fajnych miejsc, gdzie można spędzić ten wieczór. - Przekonywał mnie Tepes, ale zbytnio mu to nie wychodziło. Jestem typem człowieka, który jak coś robi, to daje z siebie sto procent.
-Nie mogę, na drugi dzień jest konkurs, a ja muszę zdawać relację na bieżąco, robić zdjęcia i wiele innych rzeczy. Poza tym trener wam tak pozwala? - Omiotłam spojrzeniem wszystkich siedzących przy stole i udało mi się dostrzec uśmieszki malujące się na ich twarzach.
-Wiesz, to jest tak, że w hotelu, w którym się zatrzymujemy, co roku jest impreza sylwestrowa. - Zaczął tłumaczyć Jurij. - Trener nam zawsze pozwala tam schodzić, wypić lampkę szampana na przywitanie nowego roku i potem iść spać, żeby rano być w miarę wypoczętym. Jednak zazwyczaj jest tak, że jest tam dosyć sztywno, więc się wymykamy na miasto. - Byłam nieco zaskoczona. Myślałam, że chłopaki są tacy grzeczni i słuchają się trenera, a tu proszę.
-Ale nie martw się, nie imprezujemy całą noc, tylko do północy. Potem wracamy do hotelu i idziemy spać. Z alkoholem też nie przesadzamy, bo inaczej moglibyśmy z kadry wylecieć. - Wyjaśnił Anze, gdy zobaczył najprawdopodobniej moją minę.
-To jak, przekonaliśmy cię? - Dopytywał Cene. Nie byłam zbytnio przekonana do ich pomysłu, ale nie chciałam już drążyć tematu.
-Zastanowię się, a teraz was przeproszę, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. - Odniosłam po sobie naczynia i udałam się w stronę wyjścia.
Wychodząc z pomieszczania, niefortunnie wpadłam na kogoś i z pośpiechu zaczęłam go przepraszać po słoweńsku, jednak po chwili sobie zdałam sprawę, że pewnie mnie nie rozumie, czego wynikiem była jego dziwna mina.
-Nic się nie stało. Wszystko ok. W zasadzie to była moja wina, bo się zapatrzyłem. - Chłopak był dużo wyższy ode mnie, miał śliczne niebieskie oczy i blond włosy zaczesane do tyłu. Kojarzyłam go. Był z Norwegii, ale nie pamiętam dokładnie, jak się nazywa.
-Skoro tak twierdzisz. - Wzruszyłam ramionami i poszłam w swoim kierunku, jednak od razu poczułam dłoń oplatającą mój nadgarstek i po chwili już byłam odwrócona w stronę chłopaka.
-Może się poznamy? Daniel jestem. - Wystawił w moją stronę rękę.
-Patricia. - Uścisnęłam jego dłoń. - Przepraszam, ale spieszy mi się. - Poszłam w stronę windy, bo nie chciało mi się iść schodami przez kilka pięter.
-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - Usłyszałam jeszcze za sobą, ale nic nie odpowiedziałam. Nie powiem, ale chłopak wydaje się bardzo miły i w ogóle, ale jakoś nie budzi mojego zaufania. Mam wrażenie, że coś kombinuje.
Nagle dostałam na mój telefon od kogoś wiadomość. Wysunęłam urządzenie z kieszeni i zerknęłam na ekran. Jak się okazało, nadawcą był Gregor.
Gregor:
Możemy się spotkać jak najszybciej?
Trochę byłam zaskoczona tym pośpiechem, ale postanowiłam się zgodzić. Musi pewnie chodzić o jakąś ważną sprawę.
Ja:
Pewnie, gdzie?
Gregor:
Dasz radę przyjść pod skocznię?
Chwilę się zastanowiłam i stwierdziłam, że jest jeszcze odrobinę za wcześnie, żebym tam szła, ale czego się nie robi dla przyjaciół.
Ja:
Daj mi 10 minut.
Wbiegłam do swojego pokoju i stwierdziłam, że nie będę jeszcze brała swojego sprzętu do pracy, bo jeszcze tu wrócę. Nie będę przecież całego dnia marzła na zewnątrz, gdy taki mróz. Porozmawiam z Gregorem, dowiem się, co się stało i przyjdę się ogrzać.
W rezultacie zmieniłam tylko buty, założyłam kurtkę i czapkę, i udałam się w stronę skoczni. Pięć minut spacerku i będę na miejscu.
-Hej, stało się coś, że tak nagle chciałeś się widzieć? - Stanęłam obok chłopaka, który aktualnie opierał się o barierki.
-Cześć, właściwie to nie. Tak chciałem się spotkać. - Po tonie jego głosu mogłam ewidentnie stwierdzić, że coś kręci.
-Pisałeś, że jak najszybciej, więc podejrzewam, że jakiś większy powód jednak jest. - Próbowałam wyciągnąć z niego prawdę.
-Rozmawiałaś z Danielem i... - Od razu przerwałam chłopakowi i zmarszczyłam brwi.
-A skąd ty o tym wiesz? - Zapytałam nieco podniesionym tonem.
-Mam swoich informatorów, z resztą nieważne. Mówił ci coś? - Coraz bardziej zaczęłam się denerwować. Przecież nikt nie ma prawa mnie kontrolować.
-A może ważne? Może chciałabym wiedzieć? Co ty sobie wyobrażasz, że będziesz kontrolować każdy mój ruch? - Zapadła między nami cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać. - I nie, nic nie mówił. Ledwo słowo zamieniliśmy.
-Przepraszam, po prostu... Ehh... Uważaj na niego, ok? I nie słuchaj najlepiej, co do ciebie mówi, a w szczególności w nic mu nie wierz. Najlepiej po prostu go unikaj. - Nie rozumiałam kompletnie, czemu mi to mówi. Przecież ja nawet go dobrze nie znam, a on każe mi go omijać szerokim łukiem. Co jak co, ale nie mam zamiaru przed nikim uciekać jak jakiś ninja.
-A czemu miałby mi coś mówić? A może jest coś, co powinnam wiedzieć? W takim razie zaraz mogę go poszukać. - No dobra, przyznaję się, może przesadziłam, ale mam trudny charakter.
-Spokojnie, po prostu on nie lubi Petera i jako twój przyjaciel, chcę cię ostrzec przed Danielem, bo jak się dowie, że spotykasz się z Peterem, to może spróbować was rozdzielić. - Popatrzyłam na Gregora i zaczęłam się śmiać.
-Przecież ja się z nim nie spotykam. - Próbowałam go o tym przekonać, jednak nie wiem, czy mi się udało. Swoją drogą sama nie wiem, jak mam nazwać relację, która łączy mnie z Peterem.
-Przecież wychodził dziś w nocy z twojego pokoju. - Spoważniałam nagle i zrobiłam się pewnie czerwona jak burak. Próbowałam zasłonić nieco twarz włosami, ale kiepsko mi to wychodziło.
-Skąd wiesz? - Starałam się brzmieć normalnie.
-Akurat przechodziłem tamtędy. - Kurde, ja od początku wiedziałam, że to był zły pomysł z otwieraniem tych drzwi.
-Wiesz, to nie tak jak mogło wyglądać. Między mną a nim naprawdę nic nie ma. - Zapewniałam.
-No niech ci będzie, ale mimo wszystko uważaj na Daniela. - Pokiwałam na znak, że rozumiem, mimo że i tak nie widziałam co do tego większego powodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz